[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewnym momencie zachciało mi się pójść do łazienki. Nacisnąłem klamkę i wówczas, zza
zamkniętych drzwi, rozległo się wołanie wuja: partyjne!
Wuj zawołał wyraznie: partyjne!, nie mam co do tego wątpliwości. Wielokrotnie
analizowałem swoje wspomnienia, porównywałem z innymi sytuacjami, zapamiętanymi z tego
okresu, zastanawiałem się, czy mogę się mylić. Nie; mówię to z całą mocą: okrzyk brzmiał
partyjne! , choć kontekst nakazywał oczywiście rozumieć go jako: ,,zamknięte!" lub zajęte! i
tak go właśnie zrozumiałem. Ale zgłoski uło\yły się całkowicie jednoznacznie w dzwięk: partyjne!,
oznaczający chwilowo ,,zamknięte, zajęte . Byłem w okresie, kiedy ciągle jeszcze uczymy się
poszczególnych słów; nie ma jednak mowy o pomyłce właśnie dlatego między innymi, \e
stosunkowo świe\o powstały słownik dziecka ka\e mu zwracać pilną uwagę na niestandardowe
u\ycie wyrazów.
Obudzona wówczas podejrzliwość natury, ośmielę się tak to nazwać, lingwistycznej czy,
precyzyjnie, leksykologicznej, kazała mi od tej pory studiować ze skupieniem mowę dorosłych.
Mo\na powiedzieć, \e zacząłem ich namiętnie podsłuchiwać, a nawet, \e zostało to mi do tej pory.
Dosyć szybko uderzyło mnie, jak migotliwe są sensy słów u\ywanych najczęściej: wyjdz mogło
znaczyć: ,,opuść pomieszczenie" albo, wprost przeciwnie: zostań , ewentualnie: ,,przeproś mnie .
Nic minie jest z reguły znaczy: jestem w złym humorze . Jeszcze bardziej zafrapowało mnie, a
program języka polskiego zaledwie pozwalał mi nazwać to zjawisko miałem wtedy mo\e
dwanaście lat \e niekiedy podmiana sensu przenosiła wypowiedz do innej kategorii składniowej,
gdy, formalnie rzecz biorąc, pytanie: Ale o co ci chodzi?, stawało się zdaniem twierdzącym, które
trafnie oddałaby peryfraza: Masz okropny charakter .
44
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aura89@o2.pl
Wszystko to są spostrze\enia dosyć oczywiste i świadomie rozpoczynam od nich: nie tylko
dlatego, \e najwcześniej je poczynilem, ale tak\e dlatego, \e mam nadzieję uwiarygodnią one
moją relację. Wkrótce zaczęło mi się bowiem przydarzać, \e słyszałem w ustach moich bliznich
całkowicie błędne u\ycie słów, na co tylko ja zwracałem uwagę. O zgrozo, jeśli wypowiadałem
swoje wątpliwości głośno co zdarzało mi się dość często, zanim doświadczenie pouczyło mnie o
daremności takiego przeciwstawiania się złu uznawano mniew najlepszym razie za osobę
niedosłyszącą, częściej za dziwaka, w najgorszym zaś i najpospolitszym przypadku za
impertynenta. Zwięte oburzenie i doskonale niewinny wzrok kazały mi wierzyć, \e nie mam do
czynienia z kłamstwem, chwytem erystycznym, świadomą \onglerką słowną, lecz z powszechną
chorobą języka, który w wyniku działania niedocieczonego mechanizmu przeobra\a się
równocześnie w wielu głowach, tylko moją pozostawiając bez zmian.
Zdaje mi się więc, \e zaledwie wczoraj słowo ,,przyjazń" oznaczało jedyną i wyłączną więz
łączącą ludzi tej samej płci, wyjątkowo zaś tylko płci przeciwnej. Na określenie słabszych
emocjonalnie relacji u\ywało się rzeczowników: znajomy, kolega, towarzysz, kompan, kumpel... Z
kolei wobec związków miłosnych słownik przewidywał takie określenia, jak: narzeczony, starający
się, epuzer, absztyfikant, kochanek, konkubent, mą\; tudzie\ \ona, konkubina, kochanka, flama...
Tak, to właśnie w tym szeregu doszło do zakłóceń, gdy, jeszcze w czasach mojego dzieciństwa,
zaczęto nazywać seksualną partnerkę moją dziewczyną , choć dziewczyna , spospoliciały
wariant archaicznej ,,dziewicy", doprawdy mało ma wspólnego z kontekstami przywoływanymi z
tej okazji. Miałem się jednak z pyszna, gdym kiedyś poprawił znajomego, który przedstawił swoją
flamę jako przyjaciółkę. Nie było to stworzenie, z którym mógł się przyjaznić mę\czyzna na jakim
takim poziomie umysłowym, natomiast spółkowanie, dziś znane jako miłość, mogło być z tą panią
całkiem atrakcyjnym doznaniem. Awantura, znana dziś lepiej jako nieporozumienie lub wymiana
zdań, pozbawiła mnie wówczas tej znajomości, którą skądinąd ceniłem. Sprawa była zresztą
przegrana: wszyscy zaczęli się ze sobą przyjaznić, nie pozostawiając w zasobach polszczyzny ani
jednego określenia na prawdziwie serdeczną więz i, z drugiej strony, kamuflując globalne
rozluznienie obyczajów.
Przez jakiś czas z pasją przysluchiwałem się pod kątem mych zainteresowań
przemówieniom dostojników; od zwyczaju tego jednak odstąpiłem, ka\dorazowo bowiem
przypłacałem swoją uwagę bólem głowy, a dochodziłem do wniosku wcią\ jednego: \e ci panowie
u\ywają języka jedynie z pozoru będącego językiem polskim. Po bli\szym przyjrzeniu się temu
ostatniemu zdaniu ka\dy zrozumie, \e w ten sposób odkryłem kolejne słowo tracące pospiesznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]