[ Pobierz całość w formacie PDF ]

li więzniowie i miało to jakiekolwiek znaczenie, a nawet teraz działała nadal,
obsługiwana przez pracoboty, gdyż wytwarzała szereg cennych, a czasem spe-
cyficznych plonów. Ale nie było tam niczego, co nie znajdowałoby się tam już
wcześniej. Ani koło basenu, ani w sali gimnastycznej, ani w wielkiej, pustej sali
rekreacyjnej, z jej grami, książkami i ekranami.
Co więc miał na myśli Pernecki mówiąc o poduszkowcach?
Heimat zastanowił się, czy warto zadawać sobie trud zaglądania do Archiwum
Zmarłych. Był z tym pewien kłopot, gdyż budynek znajdował się nieco na uboczu,
pod górę, blisko zewnętrznej bariery więzienia, i pójście tam było swego rodza-
162
ju wspinaczką. Od ostatniego razu, kiedy Heimat podjął ten wysiłek, minęło już
nieco czasu.
Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zdecydował, że należy zrobić to natychmiast.
Nieustanne sprawdzanie granic więzienia zawsze było dobrym pomysłem. Pew-
nego dnia, tylko na chwileczkę, ktoś się może wślizgnąć, a wtedy byłaby szansa
na. . .
Na co?
Wspinając się otoczoną kwiatami ścieżką, prowadzącą do Archiwum Zmar-
łych, Heimat uśmiechnął się kwaśno do siebie. Ucieczka, oczywiście. Nawet po
upływie tylu lat, przy życiu podtrzymywała go nadzieja.
 Nadzieja było może za mocnym słowem. Heimat nie miał autentycznej na-
dziei na ucieczkę, albo przynajmniej na pozostanie na wolności, nawet jeśli uda-
łoby mu się wydostać z więzienia. Z tymi wszystkimi inteligentnymi i śledzący-
mi programami komputerowymi nie trwałoby długo, nim zdemaskowałyby jego
przebranie.
Z drugiej jednak strony. . .
Z drugiej jednak strony, myślał Heimat, starając się nie okazywać żadnych
uczuć, by jakiś pobliski pracobot ich nie spostrzegł, człowiek, który był wystar-
czająco odważny i pełen brawury, urodzony przywódca obdarzony charyzmą i po-
tęgą  człowiek taki jak on  mógł łatwo odmienić bieg wypadków! Pomyślcie
o powrocie Napoleona z Elby! O tych wszystkich ludziach lgnących do niego!
Armiach, pojawiających się znikąd! Na wolności łatwo znalazłby zwolenników,
a wtedy do licha z maszynami i szpiegami, ludzie by go ochronili. W tej kwestii
Heimat nie miał wątpliwości. W głębi serca był pewien, że bez względu na to,
co ludzie udawali przed samymi sobą, większość ludzkiej rasy była równie chci-
wa i arogancka jak on sam, i jeśli czegoś naprawdę chciała, to przywódcy, który
powiedziałby im, że chciwość i arogancja są dopuszczalnym, a nawet godnym
podziwu zachowaniem.
Najpierw jednak musiał uciec.
Heimat zatrzymał się przy rozwidleniu ścieżki, lekko dysząc. Dla ponad stu-
letniego mężczyzny, nawet z tyloma nowymi częściami zapasowymi, że już stracił
ich rachubę, była to trudna wspinaczka, a słońce ostro przygrzewało. Z rezygna-
cją przyjrzał się ścianom więzienia. Nie zmieniły się. To nie były nawet ściany;
była to bariera z krzewów, uroczo ozdobnych, lecz naszpikowanych czujnikami,
potem odstęp i kolejna bariera, równie piękna dla oka, tym razem jednak wypeł-
niona obwodami paraliżującymi  a żeby być absolutnie pewnym, trzecia barie-
ra była śmiercionośna. Zwiętej pamięci major Adrian Winterkoop udowodnił to
wszystkim, bo właśnie w ten sposób zdecydował się popełnić samobójstwo.
Także te wszystkie pracowite ogrodoboty, które nigdy nie znikały z pola wi-
dzenia, mogły szybko zmienić się w strażoboty. Bo ty także nie znikałeś z pola
ich widzenia.
163
Heimat westchnął i skręcił w lewą odnogę, w stronę Archiwum Zmarłych.
Heimat nie chadzał tam zbyt często. To nie było miejsce, którego odwiedzanie
byłoby przyjemne dla żywego więznia, gdyż każdy wiedział, iż prędzej czy póz-
niej będzie martwy i tam wyląduje. Nikomu nie sprawia przyjemności patrzenie
na własny grób.
Rzecz jasna, pięć czy sześć tysięcy niepoprawnych zapisanych w Archiwum
Zmarłych nie było naprawdę martwych; byli oni jedynie  martwi . Był tam nadal
major Winterkoop, a przynajmniej jego zapisany maszynowo analog, gdyż stra-
żoboty znalazły jego ciało wystarczająco wcześnie. Nie na tyle, żeby je ożywić,
ale wystarczająco szybko, by procesy rozpadu nie zdążyły sprawić, że zawartość
niepokornego mózgu stałaby się niemożliwa do odzyskania. Bycie martwym nie
zmieniło Winterkoopa; był takim samym beztroskim dupkiem, jak za czasów, gdy
był adiutantem Heimata, kiedy wspólnie wykorzystywali swoją pozycję do pod- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Joe Haldeman Cykl Wieczna Wojna (2) Wieczna Wolność
    Cykl Pan Samochodzik (05) Niesamowity dwĂłr Zbigniew Nienacki
    Cykl Diablo (2) Czarna droga Mel Odom
    Anne McCaffrey Cykl Statki (2) Statek bliŸniaczy
    Cykl Conan Prorok ciemności Jeffrey Archer
    D'Onaglia Frederick Powrót do źródeł
    FREDERICK FORSYTH Szepczący Wiatr
    Bova, Ben Children of the Mind
    O krasnoludkach i sierotce Marysi Maria Konopnicka
    Hetman Piotr Doroszenko a Polska ebook demo
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl