[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamyśleniu. - Czy wtedy przyjrzałaś się dobrze pierścieniowi
tego złodzieja?
- Nie jestem pewna - rzekła wolno. - Wszystko wydarzyło
się tak szybko. Czemu pytasz?
- Oliver nie jest naszym człowiekiem. - James
podprowadził ją do balustrady i rozejrzał się dookoła, czy
nikogo nie ma. - Znalezliśmy prawie wszystkie skradzione
rzeczy, oprócz obrazów, ku zmartwieniu Zeebo.
Susan rozpromieniła się.
- Gdzie były?
- Schowane w kabinie Olivera - rzekł. - Schowane tak
dobrze, że nawet Oliver nie miał pojęcia o ich istnieniu. -
Uniósł do góry rękę, by jej pokazać, że odzyskał zegarek. -
Oliver po pijanemu przez przypadek założył mój zegarek
zamiast swojego. Był schowany pomiędzy jego własnymi
osobistymi rzeczami.
Susan otworzyła usta, by zaprotestować, ale James
zamknął je swoją dłonią.
- Nie - powiedział. - Oliver nie jest złodziejem. Jest tylko
ofiarą oszustwa.
- W takim razie, kto jest złodziejem, James? - Pocałował
ją nagle i spojrzał wyzywająco.
- Mężczyzna z pierścieniem.
- Dlaczego nie Oliver?
- Ponieważ, moja słodka, Oliver jest bogaty. Był na aukcji
razem z Zeebo i mógł z łatwością przebić każdego przy
licytacji tych obrazów. Krótko mówiąc, Oliver może mieć
wszystko o czym zamarzy bez uciekania się do kradzieży.
- Może jest kleptomanem - zasugerowała Susan,
rozśmieszając Jamesa.
- Może czasami pije zbyt wiele, ale jest w porządku.
Naprawdę, Susan.
Próbował przyciągnąć ją blisko, ale poczuła się głupio i
wbiła wzrok w jedną z pięciu ogromnych gór lodowych,
właśnie mijanych przez statek.
- Chodz - rzekł James. - Odprowadzę cię do twojej
kabiny.
- I zostawisz mnie samą? - spytała bez ogródek Susan,
obracając się do niego.
- Obiecałem kapitanowi, że odprowadzę cię do północy.
- Ale... - ucięła. Nie zamierzała go błagać.
- Słuchaj, Susan, tak będzie najlepiej tej nocy. Zaufaj mi.
Próbowała ukryć rozczarowanie, ale nie mogła.
- Dzisiejszy wieczór nic dla ciebie nie znaczył? -
wyszeptała.
- Oczywiście, że znaczył. Nigdy nie byłem szczęśliwszy.
- W takim razie dlaczego tak się zmieniłeś? Jakbyś nagle
przestał mi ufać?
- Och, Susan, ufam ci. Tylko... cóż, jestem teraz nieco
zdezorientowany.. - Westchnął. - Słuchaj, obiecałem
kapitanowi, że odprowadzę cię przed północą albo zamienisz
się w dynię - powiedział, próbując ją rozśmieszyć. Wziął ją za
ramię i ruszyli.
Susan szła przy nim spokojnie, zraniona i zła. Nie miała
pojęcia, dlaczego wciąż jej nie ufał. Wprawdzie nikt nikomu
nie ufał na tym pokładzie. Ale czy z nim nie powinno być
inaczej?
Chciała wtulić się mu w jego ramiona, powiedzieć, że jest
w nim zakochana, że nie dba o nikogo i o nic prócz niego. Ale
nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Jej serce pękało, gdy
przyprowadził ją pod kabinę, otworzył drzwi i zaczekał, aż
wejdzie.
- Dobranoc, James - wyszeptała, unosząc twarz
naznaczoną smutkiem.
- Dobranoc, mała wróżko - rzekł miękko, spoglądając jej
w oczy.
Zamknął drzwi z cichym trzaskiem, przekręcając klucz.
To było dla jej własnego dobra. Tak powiedział
następnego ranka i jeszcze, że byłoby najlepiej, gdyby została
przez cały dzień w kabinie. Była głównym świadkiem i nie
chciał, żeby coś się jej stało. Teraz leżąc w łóżku i obserwując
jak słońce wędruje po niebie, chciała zadepeszować do Idaho
po pieniądze na powrót do domu. Wolała zrobić coś, czego
uparcie unikała przez dwa ostatnie lata, niż być tak
upokorzoną.
James zdawał się zmieniać w jej oczach. Susan nie chciała
ulec smutkowi, który pożarłby ją, gdyby na to pozwoliła. Była
wściekła. Jak on śmiał jej to zrobić? Jak śmiał? Potraktował ją
jak zabawkę, rozrywkę w podróży? Ale co będzie, gdy
dopłyną do Nowego Jorku? Coś tu jest nie tak.
Nie mogła po prostu uwierzyć, że James kochałby się z nią
w taki sposób, gdyby nic do niej nie czuł, gdyby jej nie ufał.
To było bez sensu. Susan niecierpliwie przemierzała małą
kabinę. Coś tu nie grało.
Kiedy około południa zapukano do drzwi, Susan aż
podskoczyła z radości, ale postanowiła zachować się chłodno.
- Odejdz! - zawołała.
- Nie - powiedział James stanowczo. - Wchodzę.
- A jeśli nie jestem ubrana? - wypaliła.
James otworzył drzwi. Wyglądał smutno, przez ramię miał
przewieszoną granatową kurtkę.
- Miałem nadzieję, że jesteś rozebrana.
- A ja myślałam, że jesteś dżentelmenem.
- Tak było, zanim uległem twojemu czarowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Diana Palmer Long tall Texans 26 Romans poza kontrola (Man in Control)
    K044. Palmer Diana Long tall Texans series 03 Pustynna gorączka
    Diana Bold [Lords of Scandal 01] The Wager (pdf)
    Diana Wynne Jones Światy Chrestomanciego II Tydzień Czarów (5)
    Palmer Diana Desperado Soldiers Of Fortune 07
    Diana Palmer Wakacje w Meksyku (Mystery Man)
    Diana Palmer Pewnego razu w ParyĹźu
    Diana Palmer Dwoje w Montanie
    Diana Blayne A loving Arrangement
    Morgan Raye Randka w ciemno(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl