[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dobra nasza! - zatarł ręce i szukał papieru na stole.
- Hale... kiej zdrowy chłopak.
- Nic nie szkodzi, mógł zachorować. Bił go przecież...
- Nie, bił ino chłopaka sąsiadów.
- Szkoda, to by było jeszcze lepsze. Ale to się jakoś zesztukuje, tak że będzie i choroba z pobicia, i
zdechła krowa. Niech dwór płaci.
- Juści, o nic nie idzie, ino o sprawiedliwość.
- Zaraz się napisze skargę. Frania, a rusz no się, wałkoniu! - krzyknął i tak mocno kopnął leżącą, że
podniosła rozczochraną głowę. - Przynieś no gorzałki i co zjeść...
- Ani dydka nie mam, a wiesz, Guciu, że nie zborgują.... - mruczała i podniósłszy się z barłogu, jęła
ziewać i przeciągać się; wielka była jak piec, twarz miała ogromną, obrzękłą, posiniaczoną i przepitą, a
głos cienki, jakby dzieciątka.
Pisarz pracował, aż pióro skrzypiało, pociągał cygara, puszczał dym na Borynę, który przypatrywał się
pisaniu, zacierał chude, piegowate ręce i raz w raz odwracał wynędzniałą, okroszczoną twarz na
Frankę; zęby przednie miał przyłamane, usta sine i wielkie czarne wąsy.
Napisał skargę, wziął za nią rubla, wziął na marki drugiego i ugodził się na trzy za stawanie w sądzie,
jak sprawa przyjdzie na stół.
Boryna się na wszystko zgodził skwapliwie, choć mu ta pieniędzy było żal, bo miarkował, że dwór mu
wszystko zapłaci, i z nawiązką.
- Sprawiedliwość musi być na świecie, to sprawa wygrana! - rzekł na odchodnym.
- Nie wygramy w gminnym, to pójdziemy do zjazdu, zjazd nie poradzi, pójdziemy do okręgowego, do
izby sądowej - a nie darujemy.
- Zaśbym tam darował swoje! - zawołał z zawziętością Boryna. - I komu jeszcze, dworowi, co ma tyle
lasów i ziemi!... - rozmyślał wychodząc na rynek i zaraz jakoś przy czapnikach natknął się na Jagnę.
Stała w czapce granatowej na głowie, a drugą jeszcze targowała.
- Obaczcie no, Macieju, bo ten żółtek powiada, że dobra, a pewnikiem cygani...
- Galanta, la Jędrzycha? - Juści, Szymkowi już kupiłam.
- Nie za mała to będzie?
- Takusińką ma ci głowę kiej moja...
- Piękny z ciebie byłby parobeczek...
- Abo i nie! - zawołała zuchowato, bakierując nieco czapkę...
- Wnetki by cię tu godziły do siebie...
- Hale... inom za droga do służby. - Zaczęła się śmiać.
- Jak komu... mnie byś ta za droga nie była...
- I w polu robić bym nie robiła...
- Robiłbym ja za ciebie, Jaguś, robił... - szepnął ciszej i tak spojrzał na nią namiętnie, aż dziewczyna
cofnęła się zakłopotana i już bez targu zapłaciła za czapkę.
- Sprzedaliście krowę? - zapytał po chwili opamiętawszy się nieco i wytchnąwszy z owej lubości, co mu
jak gorzałka buchnęła do głowy.
- Kupili ją la księdza do Jerzowa. Matka poszła z organistami, bo chcą zgodzić parobka.
- A to my sobie choćby na ten kieliszek słodkiej wstąpimy!...
- Jakże to?
- Zziębłaś, Jaguś, to się zdziebko ogrzejesz...
- Gdziebym zaś z wami szła na wódkę!...
- A to przyniese i tutaj się napijem, Jaguś...
- Bóg zapłać za dobre słowo, ale mi matki trza poszukać.
- Pomogę ci, Jaguś... - szepnął cichym głosem i poszedł przodem, a tak robił łokciami, że Jagna
swobodnie szła za nim wskroś ciżby, ale gdy weszli między płócienne kramy, dziewczyna zwolniła,
przystawała i aż jej oczy
To ci śliczności, mój Jezus kochany! - szeptała przystając przed wstążkami, które uwieszone w górze,
kołysały się na wietrze niby tęcza paląca.
- Która ci się widzi, Jaguś, to se wybierz... - rzekł po namyśle przezwyciężając skąpstwo.
- Hale, ta żółta w kwiaty, z rubla kosztuje abo i dziesięć złotych!
- Nie twoja w tym głowa, wez ino...
Ale Jaguś przez siłę i z żalem oderwała ręce od wstążki i poszła dalej do drugiego kramu, Boryna ino
pozostał na chwilę.
A w tym znowu chustki były i materie na staniki i kaftany.
- Jezus mój, jakie śliczności, Jezus! - szeptała oczarowana i raz w raz zanurzała ręce drżące w zielone
atłasy, to w czerwone aksamity i aż się jej ćmiło w oczach i serce dygotało z rozkoszy. A te chustki na
głowę! Pąsowe jedwabne z zielonymi kwiatami przy obrębku; złociste całe kiej ta święta monstrancja; a
modre jako to niebo po deszczu; a białe; a już najśliczniejsze te mieniące, co się lśkniły kiej woda pod
zachodzącym słońcem, a lekkie, kieby z pajęczyny! Nie, nie ścierpiała i jęła przymierzać na głowę a
przeglądać się w lusterku, które przytrzymywała %7łydówka.
Zlicznie jej było, jakoby zorze namotała na swoich lnianych włosach; a one modre oczy tak rozgorzały z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Camp L. Sprague de & Carter Lin Conan Tom 15 Conan z Wysp
    Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III Śladami Tecumseha
    Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
    Liu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 Wołanie z Mroku
    Diwow_Oleg_ _Najlepsza_zaloga_Slonecznego_Tom_1
    Clancy Tom Centrum 6 Oblężenie
    01_TOM I_v.1.1
    Chłód od raju Prawdziwa historia Hannah Frey Jana
    C.S. Lewis 5.Opowieści z Narnii Koń i jego chłopiec
    HT073. Williams Roseanne Zły chłopak
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl