[ Pobierz całość w formacie PDF ]
względu na dobro Morgensternów uczyni to jako pierwsza.
Diana i Joel Morgensternowie są zdruzgotani informacją, że ciało, odnalezione dzisiaj na
cmentarzu Zwiętej Małgorzaty, może być ciałem ich córki. Choć od wielu miesięcy wyczekiwali
przełomu w tej sprawie, nie ustawali w nadziei, że okaże się nim wieść o znalezieniu córki żywej.
Zamiast tego usłyszeli o odkryciu szczątków, które być może należą do ich dziecka...
Blondynka zawiesiła głos dla większego efektu. Reporterzy aż trzęśli się z niecierpliwości, żeby
zadać pytania, ale Blythe kontynuowała: Rodzina Morgensternów będzie wdzięczna za każdą
informację, która może rzucić światło na sprawę zniknięcia Tabity. Choć z oczywistych względów
nagroda nie dotyczy już informacji o miejscu ukrycia zwłok, nadal jednak jest przeznaczona dla osób,
które pomogą ustalić okoliczności samego uprowadzenia dziewczynki. Nie bardzo mogłam się w tym
połapać. Po fiasku poszukiwań nie kontaktowaliśmy się już więcej z Morgensternami, więc nawet nie
wiedziałam, że w ogóle wyznaczyli jakąś nagrodę.
Przekonana, że to koniec wystąpienia, odwróciłam głowę, żeby sprawdzić reakcję Tollivera i w
tym momencie ponownie usłyszałam głos Benson. Skoncentrowałam uwagę na ekranie.
Jeśli chodzi o to, co policja określa mianem niezwykłego zbiegu okoliczności czyli o fakt, że ta
sama jasnowidzka, którą Morgensternowie zatrudnili wcześniej do poszukiwań Tabity, zlokalizowała
jej ciało, choć w najmniej spodziewanym miejscu. Zgubiła wątek, pomyślałam.
%7łycie jest pełne przypadków i właśnie mamy do czynienia z jednym z nich. To nie Diana i Joel
Morgensternowie ściągnęli Harper Connelly do Memphis. Nie spotkali się także ani z nią, ani z jej
menedżerem podczas ich pobytu tutaj. Nie wiedzieli w ogóle, że panna Connelly planuje tego ranka
dać pokaz na cmentarzu Zwiętej Małgorzaty. Ani Diana, ani Joel Morgensternowie nie uczęszczali na
uczelnię Bingham. %7ładne z nich nie ma związku z wydziałem, na którego zaproszenie Harper
Connelly przybyła do Memphis. W istocie, przez ostatnie półtora roku, od czasu nieudanych prób
odnalezienia Tabity, żaden z członków rodziny Morgensternów nie kontaktował się z panną Connelly,
tudzież Tolliverem Langiem, jej bratem i menedżerem w jednej osobie. Dziękuję.
Choć Art nawet nie drgnął, kamera uchwyciła go wpatrującego się w Blythe Benson tak, jakby
nagle wyrosły jej rogi. Rozumiałam jego zdumienie. Na początek sama kwestia tonu, jakim Benson
wypowiedziała słowa jasnowidzka oraz dać pokaz zupełnie jakby dotyczyły one czegoś ze
wszech miar odrażającego i haniebnego. Następnie, bardziej niż wyraznie zaznaczyła, że jej klienci
nie mają z nami nic wspólnego. A na koniec zasugerowała, że jesteśmy zamieszani w śmierć
dziewczynki. Nie zostawiła na nas suchej nitki.
Jak na komendę obejrzeliśmy się z Tolliverem na siedzącą na sofie parę. Morgensternowie robili
wrażenie nieświadomych aluzyjności odczytanego przed chwilą komunikatu. Oboje siedzieli jak
zahipnotyzowani; w milczeniu, ze wzrokiem wbitym w ekran, czekali na wystąpienie Arta. Stojąca za
nimi Felicja popatrzyła na nas przeciągle, wzrokiem z rodzaju: Ha! A nie mówiłam! Wymieniliśmy
z Tolliverem spojrzenia pełne niedowierzania. Brat już otwierał usta, ale powstrzymałam go.
Nie teraz szepnęłam, kładąc mu dłoń na ramieniu. Nie byłam do końca pewna, dlaczego wolę
siedzieć cicho, unikając bezpośredniej konfrontacji z Morgensternami Nie wątpiłam, ze nawet Diana
jest na tyle inteligentna, by zdawać sobie sprawę, że właśnie wyparli się nas publicznie, w dodatku
siedząc w tym samym czasie w naszym (przynajmniej chwilowo) salonie. Wydzwięk tego
oświadczenia był taki: Cokolwiek ci ludzie powiedzą, my nie mamy z tym nic wspólnego. Nie
znamy ich, nie widzieliśmy się z nimi, nigdy z nimi nie współpracowaliśmy, a gdy ten jedyny raz
poprosiliśmy ich o pomoc, zawiedli .
Art zajął miejsce przy mikrofonie. Czułam się nieswojo, widząc w telewizji znajomą osobę
nieczęsto miewałam takie okazje. Fakt, że człowiek, który dopiero co siedział z nami w pokoju, jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]