[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szorstko.
-
Rób jak uważasz - odrzekł łagodnie Cole. - Rozumiem cię.
Wyszedł z pokoju. Teraz chciał porozmawiać z Letty. Znalazł ją w warzywniku, donośnym
głosem strofującą ogrodnika, że nie usłuchał jej zaleceń.
Letitia Callaway była kobietą średniego wzrostu, szczupłej budowy ciała, choć w ostatnich
latach przybyło jej parę kilogramów. Brązowe, lekko posiwiałe włosy nosiła upięte z tyłu w
kok. Upływ czasu i jej gderliwy charakter odcisnęły swoje piętno na jej niegdyś ładnej
twarzy.
- Letty! - zawołał Cole, idąc w jej stronę. - Chciałbym z tobą pomówić.
- Czego chcesz, Cole? Nie widzisz, że jestem zajęta?
- Widzę, że odciągasz człowieka od pracy. Dlaczego nie dasz mu spokoju?
Odwróciła się na pięcie i podeszła do bratanka. Jak zwykle była w dżinsach, koszuli i
wysokich butach, zupełnie jakby za chwilę zamierzała wskoczyć na siodło. Jak daleko sięgał
pamięcią, nigdy nie widział jej na koniu.
- Nie robi tego, co mu kazałam - oznajmiła.
63
- Alfredo od lat zajmuje się warzywnikiem i zawsze sobie świetnie radził. Wątpię, by
potrzebował twoich rad.
- Ale ja kazałam mu...
- Chodzmy. Chcę z tobą pogadać.
- Już to mówiłeś. Nie wiem, co masz takiego ważnego, żeby nie mogło zaczekać. A w
ogóle, co ty tu robisz? Cody twierdził, że przyjedziesz najwcześniej za tydzień. Co tam się
dzieje w Austin? Czy ci idioci wreszcie się zdecydowali, czego chcą? Aż wprost nie można
uwierzyć, że...
- Letty!
- Co takiego?
- Pozwól politykom zajmować się rządzeniem bez twojej pomocy, przynajmniej przez
jakiś czas, dobrze?
Parsknęła ze złości, odwróciła się i wyprostowana ruszyła do kuchni.
Cole potrząsnął głową. Jak to się stało, że ciotka była tak zgorzkniała i wszystko
wszystkim miała za złe? Właściwie zawsze była taka. Nie przejmował się tym. Nauczył się
traktować ją tak jak ojciec - z pobłażliwością i tolerancją.
Wszedł za nią do kuchni. Letty wyjęła dwie szklanki i napełniła je mrożoną herbatą.
- Jak leci, Angie? - zawołał Cole do kucharki krojącej warzywa w drugiej części kuchni.
Angie odwróciła się i rozjaśniła na jego widok.
- Och, Cole, nie miałam pojęcia, że przyjechałeś! Co byś powiedział na ciasteczka? -
Zanim odpowiedział, nałożyła kilka na niewielki talerzyk. - Dopiero co upieczone.
- Dziękuję ci ślicznie, Angie. Dobrze wiesz, czym skusić mężczyznę.
Usłyszał za sobą parsknięcie ciotki. Angie podała mu tacę. Cole postawił na niej talerzyk z
ciastkami, szklanki z herbatą i wyszedł z kuchni.
- Dokąd z tym idziesz? usłyszał wołanie ciotki.
- Do gabinetu! - krzyknął przez ramię, nie zwalniając kroku.
Zanim weszła, Cole zdążył już rozsiąść się w fotelu za biurkiem i położyć nogi na jego
błyszczącym blacie.
- Cole! Natychmiast zdejmij nogi z biurka! Jak ty siedzisz! O Boże...
- Uspokój się, Letty - powiedział Cole, sięgając po ciastko. - Usiądz. Musimy
porozmawiać.
Podeszła bliżej i sztywno wyprostowana przysiadła na brzegu stojącego przed biurkiem
krzesła.
64
- Proszę bardzo, możemy rozmawiać.
- Co masz do powiedzenia na temat Tony'ego Alvareza?
Zamarła i spojrzała na niego tak, jakby usłyszała coś nieprzyzwoitego.
- Słucham?
- Słyszałaś, co powiedziałem.
- O co ci chodzi?
- Chcę, żebyś opowiedziała mi o Alvarezie - wycedził dobitnie.
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Letty, od piętnastu lat żelazną ręką rządzisz ranczem. To moja wina, że dopuściłem do
tego. Wprawdzie mam na swoje usprawiedliwienie fakt, że byłem bardzo młody,
zrozpaczony i przerażony odpowiedzialnością, która na mnie tak niespodziewanie spadła.
Chciałem dokończyć naukę i jednocześnie nie zaniedbać obowiązków... zresztą, nazwij to,
jak chcesz. Teraz chcę, żebyś wytłumaczyła mi, dlaczego tak zachowywałaś się przez te lata.
Letty chciała wstać, ale powstrzymał ją spojrzeniem, które ją zmroziło. Powoli opadła na
krzesło. Odezwała się głosem, jakiego nie słyszał od dzieciństwa.
- Cole, co się stało? Co ci jest? Powiedz mi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]