[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w ramkę. Przypomniała sobie dzisiejszy poranek, kiedy siedzieli na schodach do
piwnicy. Czy zawrócił jej w głowie? Jeszcze jak!
- Trochę - przyznała. - Dopóki ci nie odbiło z tym przyjęciem. Na szczęcie
bratanica Henry'ego prowadzi pod jego nieobecność ten lokal na rogu. Wstąpiłam dziś do
niej, żeby się przywitać i dowiedzieć, co słychać. Maria zdrowieje, Henry myśli o
R
L
T
otwarciu kawiarenki w Benidormie, a ona, ta bratanica... Boże, co się stało? - spytała za-
zaniepokojona, kiedy Brett głośno jęknął.
- Maria! Cholera, zapomniałem! Miałem do niej zadzwonić i zdać sprawozdanie.
Znam tę kobietę! Lubi mieć wszystko pod kontrolą. Te biedne pielęgniarki... - Urwał,
jakby nagle coś sobie skojarzył. - Już wiem!
- Bardzo się cieszę, ale możesz mi zdradzić, co takiego wiesz?
W odpowiedzi obszedł stół, zacisnął ręce na ramionach Sienny, po czym ucałował
ją w policzek. Oczy mu lśniły, kąciki ust drżały.
- Jesteś piękną i mądrą kobietą. Przepraszam, że nie spytałem cię o pozwolenie,
zanim zaproponowałem Chrisowi, aby skorzystał z Trattorii Rossi. Jestem idiotą. Maria
Rossi jest geniuszem. A ty jesteś księżniczką. Błagam o jeszcze jedną szansę. To się
więcej nie powtórzy. Opuścił ręce.
- Brett, nie rozumiem...
- Przypomniałem sobie, co Maria powiedziała przez telefon: że jesteś typową
przedstawicielką klanu Rossich. Obie macie bzika na punkcie kontroli. Lubicie wiedzieć,
co się dzieje, trzymać ster w dłoni. Nie gniewaj się, daj mi jeszcze jedną szansę. Przecież
wiem, że chcesz.
- Tak sądzisz? No nie wiem. Jeszcze jedną, mówisz? - Zamyśliła się. - W
porządku. Ale jeśli znów nawalisz...
Roześmiał się.
- Nie nawalę. A, mam dobrą wiadomość. Chris zjawi się z ekipą jutro o świcie.
Chłopaki wyjmą pękniętą szybę. Trzeba będzie przygotować im coś do jedzenia. Na
szczęście w naszej kuchni da się pracować.
- W naszej? Miło mi to słyszeć. Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość. Lada
moment dwóch umięśnionych facetów przyjdzie ułożyć nową podłogę w sali
restauracyjnej.
- Serio? Ciekawe, jak przekonałaś parkieciarzy, żeby rzucili wszystko i zajęli się
robotą u nas.
Przygryzła wargę, by nie parsknąć śmiechem.
R
L
T
- To proste. Powiedziałam, że to chodzi o Marię. Natychmiast się zgodzili i jeszcze
dali zniżkę. Podobno deski łatwo łączy się ze sobą. Ułożenie całości zajmie im kilka
godzin.
- Fantastycznie.
Sienna się cofnęła. Bała się, że jeśli tego nie zrobi, to padnie Brettowi w objęcia.
Coś ją do niego ciągnęło. Jego do niej też. Widziała to w jego oczach.
Tym razem to nie tenor operowy sprowadził ich na ziemię, lecz dzwonek do
jednych drzwi, a walenie do drugich.
- Panele podłogowe - powiedziała Sienna, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- I zmywarka. - Wskazawszy głową na drzwi kuchenne, Brett uśmiechnął się, po
czym zniknął.
Wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stał, Sienna potrząsnęła głową. Nie
sposób się na niego długo gniewać. W dodatku on ma tak zarazliwy uśmiech...
R
L
T
ROZDZIAA TRZYNASTY
Krok 13: Przygotuj trzy torty weselne...
- Tort. Oczywiście musi być różowy. To ulubiony kolor Jess. Nawet piórnik i
tornister mają być różowe; inne kolory nie wchodzą w grę. Jej opiekunka dostaje szału.
- Różowe lody. Różowa galaretka. Różowy tort. Mamy różowe świeczki do tortu?
- Oczywiście. Ale uprzedziłem Chrisa, że różowa pizza odpada. To znaczy zrobić
można, wystarczyłoby dodać sztucznych barwników, ale nie nadawałaby się do jedzenia.
Sienna podniosła spojrzenie znad notesu, w którym wszystko notowała, i
wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
- Mama Jess się wścieknie. Wyobrażasz sobie osiem małych dziewczynek na
cukrowym haju? Może warto byłoby z nią uzgodnić menu?
- Z mamą Jess? No tak - szepnął Brett. - Ty nie wiesz o Lili.
Z furią zabrał się do szorowania zmywarki, mimo że lśniła, bo już dwukrotnie ją
wyczyścił.
- Lili to żona Chrisa, mama Jess?
Brett wziął głęboki oddech i wolno wypuścił powietrze.
- Tak. Przegrała walkę z rakiem, kiedy Jess miała cztery latka. Od tamtej pory
Chris sam zajmuje się córką.
Sienna odłożyła długopis i notes.
- To straszne... Dobrze ją znałeś?
Nie odpowiedział. Pochylony nad zmywarką, szorował ją ze wszystkich stron. Był
brudny, ubranie miał mokre i poplamione rdzą - ta rdza to pamiątka po starej zmywarce,
którą pomógł załadować do ciężarówki - lecz to w niczym jej nie przeszkadzało. Tak
seksownego faceta dawno nie widziała. I tak pracowitego! %7ładen szef kuchni, którego
znała, nie harował tak ciężko. Nawet jej ojciec. Z kolei Angelo nigdy niczego nie
sprzątał; zawsze znalazł się ktoś na niższym stanowisku, kto go wyręczył. Ale Brett był
inny, bardzo oddany swojej pracy. Podziwiała go za to.
R
L
T
Po chwili wyprostował się i poruszył ramionami, jakby usiłował rozluznić mięśnie.
T-shirt podjechał do góry, odsłaniając kawałek ciała nad paskiem od spodni.
Zaczerwieniwszy się, Sienna szybko skierowała wzrok gdzie indziej.
- Przepraszam, pytałaś o coś?
- Tak, ja... Zastanawiałam się, skąd się znacie: ty z Chrisem i jego rodziną -
odparła, starając się zachować neutralny ton, choć kręciło się jej w głowie.
- Strasznie jestem wścibska, co? - Uśmiechnęła się.
- Jak chcesz, możesz mi powiedzieć, żebym pilnowała własnego nosa.
Brett podszedł bliżej, wytarł ręce i sięgnąwszy po butelkę wody, usiadł na stołku
barowym.
- Najpierw ja cię o coś spytam, dobrze? Czy masz przyjaciółkę od serca? Taką, do
której możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy? Której wszystko możesz
powiedzieć?
- Mam, Carlę. Jest recepcjonistką w Greystone. Dlaczego pytasz?
- Dziesięć lat temu wyjechałem do Paryża. Miałem zanotowany na kartce adres
restauracji, której nigdy nie widziałem, i znałem pięć słów na krzyż po francusku.
Miejscowi trochę się ze mnie naśmiewali, ale nic sobie z tego nie robiłem. Zamierzałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]