[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się o krok. Ruszył do przodu. Ona do tyłu. Wyciągnął rękę...
Wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
Oboje znieruchomieli. Ktoś zapukał ponownie, tym razem głośniej.
- Hej! Jest tam kto? - zabrzmiał kobiecy głos i jednocześnie usłyszeli
odgłos otwieranych drzwi. Słychać było zbliżający się stukot butów na
drewnianej podłodze. - Och, cześć, Nick. Cześć, Pru.
- Cześć, Rhonda.
ROZDZIAA DZIESITY
Nie czekając na zaproszenie, Rhonda przeszła koło Nicka i usadowiła się
na starym biurku, naprzeciw zagłębionej w wygodnym fotelu Prudencji.
- Och, więc jesteś tutaj - obwieściła, wlepiając w nią brązowe oczy. -
Przyszłam sprawdzić wielką nowinę. Hepzibah powiedziała, że się zaręczyłaś.
- To prawda.
Na twarzy Rhondy pojawił się cień niezadowolenia.
- No, a gdzie jest szczęśliwy wybraniec? - siliła się na beztroski ton.
- Stoi za tobą - zaanonsował Nicholas.
Rhonda najwyrazniej postanowiła udawać zdziwienie.
- Ty? Myślałam, że Edmund... Nicholas wzruszył ramionami.
- Znasz to powiedzenie: Kto zwleka, temu szansa ucieka". Swain
powinien był wykorzystać szansę, a skoro tego nie zrobił...
- Ty też zwlekałeś z tym siedem lat. - Prudencja nie mogła powstrzymać
się od komentarza.
Rhonda przyglądała się obojgu z zaciekawieniem, wreszcie zmieniła
temat:
75
R S
- Podobno zamierzasz pozostać w Cauldron, Nicholas?
Słyszałam, że nabyłeś kawał ziemi w południowej części miasta.
Prudencja wyprostowała się. Kupił ziemię? Dlaczego to zrobił? Spojrzała
na niego. Nie wyglądał na zadowolonego z pytania Rhondy. Zciągnął brwi i
przybrał surową minę.
- Nie, nie zamierzam osiąść w Cauldron - odparł. - I wolałbym nie
rozmawiać na ten temat.
Jego głos zabrzmiał tak groznie, że nawet Rhonda wyglądała przez chwilę
na przestraszoną. Lecz gwiazda dziennikarstwa szybko odzyskała pewność
siebie.
- Powiedzcie mi zatem, gołąbki, kiedy uświadomiliście sobie, że wciąż się
kochacie? I co z Edmundem? Nieładnie, Prudencjo, tak go puścić kantem.
Rozgniewana tą uwagą Prudencja otworzyła usta, by dać ciętą ripostę, ale
znowu rozległo się pukanie do drzwi. Okazało się, że to Edmund.
- Wejdz, Swain - zaprosił go Nicholas z rezygnacją. Usiadł na poręczy
fotela Prudencji. Edmund stanął niezdecydowanie w drzwiach.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział, patrząc na nich
niepewnie. - Wpadłem tylko, żeby...
- Eddie - Rhonda rzuciła mu spojrzenie pełne współczucia. - Jak ty sobie
radzisz, biedaku?
- W porządku, dzięki.
- Jesteś taki dzielny - powiedziała ciepło. Spojrzała na Prudencję i Nicka,
i ściszyła głos: - Wiem, jak to jest, kiedy zaufasz komuś, kto nie jest tego wart.
Prudencję zamurowało. Chciała podejść do Edmunda, lecz Nicholas objął
ją wpół i zatrzymał. Przyjęła jego gest z oburzeniem.
- Edmund doskonale rozumie Prudencję, a także... moje prawo
pierwszeństwa - tłumaczył Nick. - Jest naprawdę wspaniałomyślnym
człowiekiem.
76
R S
- Ach tak, właśnie. - Na twarzy Edmunda pojawił się wyraz dumy. -
Człowiek powinien ustąpić, kiedy stwierdza, że... mimowolnie staje się
przeszkodą na drodze do prawdziwej miłości.
- Wielką przeszkodą - szepnął Nicholas do ucha Prudencji.
Spojrzała na niego, podczas gdy Rhonda ponownie uścisnęła ramię
Edmunda.
- Ale... co cię tu sprowadza, Edmundzie?
- Mama uznała, że to mógłby być niezły pomysł, gdybym udał się na
festyn...
- By zademonstrować swoją komitywę z pospólstwem - mruknął Nicholas
pod nosem, a Prudencja trąciła go łokciem w żebra.
- By pokazać, że w pełni popieram zaręczyny Pru i... doprowadzić
kampanię do końca. Nie chciałem jednak wybierać się sam, toteż pomyślałem
sobie... - Przerwał i spojrzał na Prudencję, lecz to Rhonda zareagowała na jego
błagalne spojrzenie.
- Pójdę z tobą, Eddie - zaproponowała.
- Ach, tak, to świetnie. Ale myślałem, że Prudencja... - wyjąkał.
- Ona jest teraz bardzo zajęta - powiedział Nick zdecydowanie.
Spojrzała na niego buntowniczo.
- Ależ ja chcę iść na festyn.
- Jeśli ty pójdziesz, to ja też - uciął Nick.
Zirytowana jego władczym tonem otworzyła usta, by się sprzeciwić, lecz
Edmund uprzedził ją:
- Wspaniale! Pójdziemy wszyscy. Ludzie przekonają się, że popieram
wasze zaręczyny. Ale musimy się pospieszyć. Zaraz się ściemni i zaczną
zamykać stragany.
Edmund i Rhonda ruszyli do frontowych drzwi. Prudencja podążyła za
nimi, ale poczuła nagłe szarpnięcie.
- Zapomniałaś o ogonie - przypomniał Nick.
77
R S
- Och, ja...
- Pomogę ci. - Nim zdążyła zaprotestować, dotknął palcami jej spodni w
miejscu pośladków. Zaskoczona obejrzała się przez ramię. - Nie chciałbym
ukłuć cię agrafką - wyjaśnił.
Zmrużyła oczy i próbowała się odwrócić.
- Może ja powinnam...
- Nie ruszaj się. Już prawie odpiąłem.
Zacisnęła więc pięści i pokornie stała nieruchomo. Rhonda i Edmund
czekali w drzwiach, ale szybko zniecierpliwili się.
- Spotkamy się na miejscu - zadecydowała w końcu Rhonda i Edmund
podążył za nią.
- Nie możesz się pośpieszyć? - spytała Prudencja, próbując spojrzeć przez
ramię.
- Stój spokojnie. Zacięły się - odparł Nicholas. Czuła, jak szarpie za
agrafki, muskając jej skórę w dolnej części kręgosłupa. Nie była całkiem pewna,
lecz wydawało jej się, że sięgał dłonią znacznie niżej, niż to było konieczne.
Wątpliwości potwierdziły się, gdy pogładził jej pośladek. Odwróciła się, by go
zwymyślać, ale uprzedził ją, usuwając rękę i podając jej agrafki.
- Chcesz je zatrzymać?
Jego głos brzmiał niewinnie, lecz w oczach miał charakterystyczny
diabelski błysk.
- Nie, dzięki - rzuciła lodowatym tonem i nie zważając na jego stłumiony
chichot, wybiegła z pokoju. Wyprawa na festyn wydała jej się nagle najlepszym
pomysłem tego dnia.
Prudencja uwielbiała festyny. Podobnie jak przyjęcie Heppy, miejski
festyn i kończące go ognisko stanowiły coroczną tradycję Cauldron. W każde
święto duchów rozsypywano trociny w starym klonowym zagajniku rosnącym
na południowym obrzeżu miasta, wznoszono namioty i kramy. Z upływem lat
78
R S
festyn przerodził się w akcję zbierania funduszy na rzecz miejscowej szkoły
średniej, a ognisku towarzyszył zlot futbolistów. Niekiedy odwoływano imprezy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]