[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w wir przygotowań, podobnie jak ona sama przed paroma dniami.
106
RS
Oznaczało to, że spotkają się dopiero na kolacji i chociaż nie będą
sami, to przynajmniej posiedzą obok siebie.
Otwierając szafę, Alix spojrzała z radością i satysfakcją na
wiszące w niej nowe stroje, które kupiła sobie z myślą o miodowym
miesiącu. Nie wiedziała, gdzie spędzą ten czas. Rhys utrzymywał to w
tajemnicy. Powiedział tylko, że pobędą parę dni gdzieś w Anglii, żeby
odpocząć po weselu, a następnie wyjadą w jakieś egzotyczne miejsce.
Alix domyślała się, że będą to Seszele na Oceanie Indyjskim, dokąd,
jak często mu mówiła, bardzo chciałaby się wybrać, i kupiła parę
wspaniałych ciuchów na upały. Miała je zabrać z domu po
wypoczynku w Anglii, w drodze na lotnisko. Umówiły się z matką, że
je dla niej spakuje.
Rhys powiedział kiedyś, że ładnie jej w niebieskim, ponieważ
kolor ten harmonizuje pięknie z barwą oczu, wybrała zatem coś
niebieskiego. I ona, i jej rodzice przyszli do restauracji wcześniej, by
witać kolejno nadchodzących gości. Tymczasem Stirlingowie
spózniali się, co było do nich w ogóle niepodobne. Kiedy wreszcie
przybyli razem z wszystkimi zgromadzonymi w ich domu
przyjaciółmi, trudno było nie zauważyć, że matka Rhysa jest bardzo
zdenerwowana, choć stara się robić dobrą minę.
- Alix, kochanie... - przywitała przyszłą synową. - Rhys
telefonował z Wilna. Nic się nie stało, ale się spózni. Są jakieś
problemy z samolotem. Prawdopodobnie będzie musiał wylatywać z
innego lotniska, ale nie martw się, przyleci, jak tylko będzie mógł.
107
RS
Alix zamrugała powiekami. Zacisnęła dłonie, lecz zmusiła się do
uśmiechu.
- Trochę wstyd - powiedziała. - Ale cóż, zaczniemy dzisiejszą
kolację bez niego.
Nie pojawił się jednak nie tylko aż do końca wieczoru, ale
również nie było go rano. Sytuacja stawała się coraz bardziej
niepokojąca.
Alix obudziła się wcześnie i od razu zerwała się z łóżka, żeby
zobaczyć, jaka jest pogoda. Los okazał się łaskawy - zapowiadał się
śliczny letni dzień, bez wiatru i chmur. Kwiaty na rabatkach otwierały
się do słońca. Wspaniale! - pomyślała. Ale co z Rhysem? Czy wrócił
szczęśliwie do domu? Podbiegła do drugiego okna, ż którego widziała
jego sypialnię, i odetchnęła z ulgą. Zasłony były zaciągnięte, a okno
uchylone. Rhys zawsze sypiał przy otwartym oknie, czyli że wreszcie
jest w domu.
Uspokojona odwróciła się od okna. Było jeszcze za wcześnie,
żeby wstawać, ale nie potrafiłaby już zasnąć. Bardziej niż do
czegokolwiek tęskniła teraz za tym, żeby zobaczyć Rhysa, żeby pobyć
z nim na osobności choć przez parę chwil i poczuć opasujące ją
ramiona. %7łeby on sam rozwiał wątpliwości, które zatruwały wszystkie
jej myśli.
Niewiele myśląc, wciągnęła dres, zbiegła na dół przez uśpiony
dom i wybiegła boso do ogrodu. Trawa była jeszcze mokra od rosy.
Alix otworzyła furtkę w żywopłocie, podniosła z alejki parę kamyków
i rzuciła nimi w okno Rhysa. Ale nic się nie działo. Naraz przyszło jej
108
RS
do głowy, że jeżeli wrócił pózno w nocy, to może jeszcze twardo
spać. Ale co tam! Potrzebowała go, więc ma się obudzić i koniec!
Rzuciła jeszcze parę kamyczków. Stuknęły, tak jak trzeba, o framugę.
Tym razem wreszcie zasłony poruszyły się. Pojawiła się w nich głowa
i okno otworzyło się szerzej. Ale ukazał się w nim nie Rhys, a jego
dziadek!
Alix osłupiała. Patrzyła w górę jak zaklęta, zanim wreszcie
uzmysłowiła sobie, że w pokoju Rhysa nocowali starsi państwo.
- Bardzo przepraszam - szepnęła głośno, nie chcąc budzić pani
Stirling, lecz dziadek położył palec na ustach i pokazał jej na migi, że
zaraz zejdzie na dół.
- Jeszcze raz bardzo pana przepraszam - powtórzyła, gdy tylko
pojawił się w kuchennych drzwiach. - Chciałam... Chciałam
porozmawiać z Rhysem.
- Rozumiem, oczywiście. - Pan Stirling wciągnął ją do kuchni. -
Zajęliśmy jego pokój, a jemu samemu matka pościeliła w swoim
pokoiku do szycia.
- To znaczy, że już jest - ucieszyła się Alix. - O której
przyjechał?
- Napijesz się herbaty? - Starszy pan podniósł czajnik.
- Nie, dziękuję - odparła i spojrzała na niego uważnie. - Wrócił,
prawda?
- Dopiero co sprawdziłem... - Stirling zaprzeczył ruchem głowy.
- W tamtym łóżku nikt nie spał.
- Och, nie!
109
RS
- Nie panikuj ! David wyjedzie po niego na lotnisko. Niech już
nie traci czasu na odbieranie samochodu z parkingu. Zrobimy to
pózniej.
- To znaczy, że macie od niego wieści.
- Tak, dzwonił. Powiedział, że jest już po przeglądzie i samolot
powinien zaraz wystartować.
- Kiedy to było?
- Nie wiem dokładnie, ale z pewnością Rhys jest już w drodze.
Starszy pan mówił przekonywająco, lecz Alix nie była pewna,
czy to prawda, czy też chodzi mu głównie o to, żeby ją uspokoić. Był,
jak wszyscy Stirlingowie, bardzo wysokim mężczyzną. Miał świetną
prezencję, gęste srebrne włosy. Czy Rhys w jego wieku będzie
wyglądał podobnie? Uświadomiła sobie nagle, nieco zszokowana tym
odkryciem, że Stirling senior wciąż jeszcze może się podobać
kobietom, chociaż od blisko sześćdziesięciu lat jest żonaty. Tyle lat
ciągłej rywalizacji, pomyślała o jego żonie z pewnym współczuciem a
zarazem nie bez podziwu.
- Pójdę już do siebie - powiedziała. - Przykro mi, że pana
obudziłam.
- Tak będzie chyba najlepiej. Warto by jeszcze trochę pospać.
Alix wolnym krokiem wróciła do domu i położyła się do łóżka,
ale nie próbowała usnąć, gotowa zerwać się i podnieść słuchawkę po
usłyszeniu pierwszego sygnału. Czekała i czekała, aż w końcu o wpół
do dziewiątej zapukała do niej matka, niosąc tacę ze śniadaniem.
110
RS
- Pomyślałam, kochanie, że zjesz dzisiaj śniadanko w łóżku. W
kuchni panuje potworny bałagan.
- Rhys nie przyjechał - powiedziała smętnie Alix.
- Wiem, kochanie. Joanne przyszła sama, żeby mi to powiedzieć.
Ale spodziewają się go lada moment. Proszę cię, nie martw się, mamy
jeszcze parę godzin. A teraz zjedz śniadanie, zaznaczam: całe, i
idziemy robić się na bóstwo, tak jak ustaliłyśmy. - Zcisnęła Alix za
rękę. - Wszystko będzie dobrze, córeczko. Rhys nigdy by cię nie
zawiódł. A teraz naprawdę muszę już iść i sprawdzić, jak sobie radzą
na dole. Obiecaj mi, że zjesz wszystko.
- Dobrze, mamuśku. - Alix zmusiła się do uśmiechu. Telefon
wciąż nie dzwonił. Milczał jak zaklęty również wtedy, gdy zajmowała
się nią fryzjerka i kosmetyczka. Kiedy wróciły z matką do domu, nie
czekała na nie żadna wiadomość. Na twarzy pani North pojawiły się
oznaki prawdziwego zdenerwowania.
Przygnębiona i napięta do ostateczności Alix poszła do siebie na
górę. Była jedenasta. Do ceremonii ślubu pozostały jeszcze dwie
godziny. Należało zacząć się powoli przygotowywać. Druhny raz po
raz to zjawiały się w pokoju, to wychodziły, przyniesiono kwiaty.
Zjawił się również listonosz z całym plikiem kart i telegramów dla
młodej pary. A pan młody...
Pani North przyszła wkrótce, żeby upiąć Alix welon.
- Przydałoby się coś na szyję, kochanie. Wiem, że Rhys miał
zamiar... - Urwała i zagryzła wargę.
111
RS
- Założę naszyjnik z pereł, który dostałam od ciebie i taty na
osiemnaste urodziny - powiedziała obojętnie Alix. - Czy możesz mi
go zapiąć?
- Oczywiście, córeczko. - Matka poprawiła jej welon.
- Cudownie wyglądasz. Jestem z ciebie taka dumna.
Kiedy zeszły na dół, żeby zrobić zdjęcia, ojciec powiedział to
samo. Matka jednak raz po raz spoglądała na zegarek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]