[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wodzie, ubrała się i usiadła przy oknie, czekając na powrót Marta.
Przyniósł gorącą kawę i kruche ciasteczka.
Jeden z moich sąsiadów ma agregat, a jego żona upiekła ciasteczka dla ekipy
odśnieżającej. Powiedziałem, że mam w domu towarzystwo i dostałem coś na śniadanie.
Powiedziałeś o mnie sąsiadom? spytała Jenny zaskoczona.
Oczywiście, wszyscy tu już wiedzą o dziecku. Chciałem, aby wiedzieli, jesteśmy
zaprzyjaznieni.
Ale...
Przecież twoi sąsiedzi również wiedzą o mnie, prawda?
Jakżeby mogli nie wiedzieć, na mojej ulicy rzadko widuje się luksusowe limuzyny.
Jenny, oboje cenimy sobie prywatność, ale nie sądzisz, że jest trochę za pózno na
robienie sekretów?
Chciałabym tylko, aby te sprawy jakoś się wreszcie ułożyły. Poczuła, że się rumieni, i
ta reakcja rozdrażniła ją. Powinna być inna, odważniejsza i bardziej pewna siebie, ale
niełatwo zmienić stare nawyki.
Chyba wiem, jak rozwiązać twój problem, Jenny.
Tak... ? Spojrzała na niego z nadzieją. Czy nie czekała na słowa, które miały zmienić
jej życie?
Myślę, że mogłabyś u mnie zamieszkać aż do narodzin dziecka.
Z trudem ukryła rozczarowanie. Nie to chciała usłyszeć. Poczuła w sercu ten sam ból, co
na lotnisku w Australii, kiedy rodzice odwrócili się i odeszli bez pożegnania. Matt jej nie
kochał. Głupia była, żywiąc taką nadzieję. W jednej chwili jej marzenia obróciły się w proch.
Hamując łzy, wstała i odwróciła twarz. Za wszelką cenę chciała ukryć własne emocje.
Matt nie powinien się dowiedzieć, że liczyła na wyznanie miłości i oświadczyny. Swoją
drogą, jak mogła być aż taka głupia i naiwna? Czy życie niczego jej nie nauczyło?
Roześmiała się nerwowo.
Dzięki za propozycję, Matt, ale nie potrafiłabym żyć otoczona takim bogactwem. Masz
chyba więcej łazienek niż Biały Dom. Otworzyła drzwi do garderoby. Proszę, cały pokój
na krawaty, a następny na buty... Hej, nie wiedziałam, że nosisz kowbojki! Paplała
nerwowo, miotając się po kolejnych pokojach.
Patrzył na nią jak na kogoś, kto postradał zmysły. Nagle Jenny zauważyła z boku sypialni
jeszcze jedne drzwi.
A tam co chowasz? Kapelusze?
Jenny, nie! krzyknął z desperacją w głosie. Zignorowała go i nacisnęła na klamkę.
Jedynym kapeluszem, jaki zobaczyła, był miniaturowy kapelusik ozdobiony różyczkami z
jedwabiu. Wisiał na ścianie nad elegancką kołyską, która musiała kosztować majątek. W rogu
pokoju stał staromodny, przepiękny bujany fotel z oparciem obitym różowym jedwabiem.
Czekał na ojca i dziecko. Na stole do przewijania poukładano pieluchy, puder i oliwkę. W
szafie wisiał rząd maleńkich sukieneczek, śpioszków, kombinezonów, czapeczek i bucików.
Była tam nawet para trampek podobnych do tych, które nosiła Hope.
Jenny jak w transie chodziła po pokoju. Potem odwróciła się do Matta.
Jak mogłeś?! Dobrze to sobie zaplanowałeś... Za każdym razem, kiedy mnie do siebie
zapraszałeś, liczyłeś na to, że uda ci się mnie zatrzymać. A potem? Co chciałeś zrobić potem?
No mów! Zmienić zamki, jak będę w pracy? Kazać Steadmanowi wywiezć mnie za miasto i
zostawić jak niechcianego psa? Ostrzegano mnie, nawet Krystal! Cała się trzęsła. Mówili,
że zrobisz wszystko, aby osiągnąć cel. I mieli rację! Ruszyła biegiem w kierunku drzwi
prowadzących na korytarz. Nigdy nie dostaniesz mojego dziecka! krzyknęła przez łzy.
Nigdy!
Jenny, stój! zawołał za nią Matt. To nie jest tak... yle mnie zrozumiałaś! Zaraz ci to
wytłumaczę!
Nie zamierzała czekać na żadne wyjaśnienia, wystarczyło jej to, co zobaczyła. Matt
perfekcyjnie się przygotował na przyjęcie dziecka, ale bez matki. Taka była prawda, więc o
czym jeszcze miała z nim rozmawiać? Bez butów i bez płaszcza pobiegła w stronę schodów.
Nie miała pojęcia, jak dotrze do domu. Wiedziała tylko, że musi stąd uciec, zanim Matt
odbierze jej dziecko.
Wielki brzuch pozbawił ją równowagi, zdążyła się jeszcze chwycić poręczy, ale na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]