[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeśli mogę prosić, to niech pan natychmiast opuści Dawson City. Tutaj ulice mają oczy i uszy.
Teraz i pan jest na celowniku. Cholera... może każdy. Każde biolo!
- Dlaczego ja?! - Hudson opiekuńczo otoczył ramieniem swój słodki ciężar i na sekundę
miał w oczach całkiem normalny błysk współczucia.
Max to zobaczył i sam się odprężył. Typ musiał mieć rodzinę a ci nigdy nie grają bohaterów
i obrońców skrzywdzonych dziewic, o ile to nie są ich własne córki. Max miał na ten temat sporo
do powiedzenia, lecz prywatnie.
- Dlaczego pan? Dlatego, że ja potrzebuję grawilot lub Hoover bez wtyku do miejskiej sieci
info. Bez autopilota i systemu satel uplink, coś jak to pańskie cudo, które da się poprowadzić
manualnie, zostawiając za sobą tylko cieplne widmo. Wszystko inne mnie nie zadawala. Zresztą,
to był przypadek. Ja planowałem włamać się do tamtego gravu marki GM Strobe...
- Bez karty i właściciela za sterami, mało realne - Hudson łypnął bokiem na czytnik gdzie
siedziała jego własna karta.
- Mnie to nie jest potrzebne - Max, widzący wszystko, szybko sięgnął po plastyk gospodarza
i rzucił za siebie - mam własną.
- On jest CC - pisnęła Vivien - to łowca cyborgów.
- On jest?! - Hudson, kolekcjonujący do portfela rzuconą mu kartę, zamarł i wolno
zlustrował twarz obserwującego go Maxa - to ty jesteś ten Agent z Marsa o jakim plotkują od
trzech dni... cybercop, racja?
- Plotki! Ja kocham plotki - Max wyciągnął rękę z Niwelatorem i otwierając drzwiczki,
kolejno zniszczył te taksówki i pojazdy jakie pozostały na podjezdzie po rozproszeniu się tłumu
klientów Galactic Mart - ale ktoś jeszcze też i my nie potrzebujemy towarzystwa. Vivien,
pamiętasz tego Hoovera z napastnikami? Patrz do tyłu i jak tylko zobaczysz, krzycz. Ja ruszę
maszynę do przodu i spróbuję znalezć wlot do kanałów obsługi technicznej budynku. Aktualnie
wolał bym być w Centrum Rozrządu, ale...
- Pan nie musi szukać, wiem gdzie są - Hudson skinął głową w stronę rogu i parkingu -
tam... za transformatorami.
- Dzięki - Max używając swojej karty zastartował systemy nośne gravu i wolno popłynął we
wskazanym kierunku - a pan to w elektronice czy robotyce, panie Hudson?
- W systemach ochronnych i obronnych - enigmatycznie odparł pytany.
- Jebany handlarz śmiercią - Max zerknął przez ramię tak na Hudsona jak na Vivien nie
spieszącą się z opuszczeniem bezpiecznej przystani męskich kolan, co miało swoją wymowę i
podtekst znajomości podejrzanie bliskiej, jeśli nie bardzo poufałej.
- Maax! To jest mój klient. Jak możesz?! - biało, żółto, czerwona panna zobaczyła coś w
oczach kochanka i przesiadła się obok. Wściekła.
- Szakal i hiena - słowa wypowiedziane półgłosem ugodziły tamtych jak uderzenia pałką,
lecz Max nagle nie dbał o nic i nikogo, sam zajęty kalkulowaniem mocy potrzebnej do stopienia
podstacji światłowodów.
Niwelator nastawiony na pełen wataż mógł bez problemu sproszkować wszystkie systemy
jakie krył kanał obsługi technicznej, ale Max chciał mieć coś w zapasie na wypadek pojawienia
się najemników.
- Można wiedzieć co pan zamierza? - Hudson, który przełknął obelgę pozornie bez śladu,
udawał, że nic nie zaszło.
- Improwizuję i fastryguję.
Wyskakując z gravu, Max pokazał do góry i za siebie - ...okay, zmiana planów. Niech pan
zabiera grawilot i ucieka. I jak mówiłem, za miasto... raz, dwa, trzy... biegiem!
- Uciekajmy! Tak uciekajmy! - Vivien podniosła niespodziewany pisk pokazując wstecz -
tam ktoś jedzieeee!! A do mnie już raz strzelanooo!!
- To tylko ElektroTech - Hudson miał ochotę zostać ale kiedy Max wymierzył do pierwszej
klapy pod którą drzemały transkodujące bloki podstacji info, pospiesznie poderwał maszynę do
góry.
Twardy biznesmen, niekoniecznie musiał być twardym wojownikiem.
Dawid Hudson był tym pierwszym, ale nigdy drugim, mimo, że lubił udawać obu i zawsze
stwarzał pozory bycia piratem, będąc jedynie złodziejem. Max wyczuł wcześniej coś z tego
koktajlu postaw i dlatego wolał nie mieszać do swoich spraw osób postronnych i bezbronnych, a
zarazem bagażowo uciążliwych.
- Z ogonem to biega szczur. Ja nie muszę.
Strzelając do kolejnych celów, Max trochę żałował Vivien. To była bardzo nietypowa i
eksplozywna dupa.
- Z wyższych sfer - kropiąc do ostatniej klapy, zbadał przez ramię co z pojazdem
technicznym idącym na pomoc budynkowi Galactic Mart i odkrył, że transportowa ciężarówka
jest prowadzona przez człowieka, a tuż obok siedzi inny i ma w dłoniach solidnie wyglądającą
rurę podobną do ...
- O kurcze mielone, bazooka! Co jest? To przecież tylko technicy...
Byli i owszem. Ale uzbrojeni i wkurwieni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]