[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykąpać małą. Sabina pomogła Mili podnieść się na łóżku, zmienić koszulę nocną i prześcieliła
jej posłanie. Mossakowska z ulgą opadła na czystą pościel.
 Byłaś bardzo dzielna  powiedziała z uznaniem Sabina.  Teraz już wiem, że nasze
urodziny to tak naprawdę święto naszych matek, bo to one wykonały całą pracę. %7ładna w tym
nasza zasługa, że przyszliśmy na świat!
 Nie przesadzaj!  Mila się roześmiała.  Bez współpracy ze strony dziecka to wszystko
jest niemożliwe!
 Dobrze zatem  niech to będzie wspólne święto: dzień matki i dziecka!
Mila wciąż się uśmiechała, a jej bladą twarz rozjaśniał jakiś wewnętrzny blask.
Wyglądała pięknie. Południewska patrzyła na nią z podziwem, uświadamiając sobie, jak wiele ta
kobieta przeszła. Strach, poród w domu, w towarzystwie dwóch  co tu kryć  niezbyt
doświadczonych akuszerek. Ból i zmęczenie. Ale też wielkie szczęście i triumf miłości. Dziecko.
Pani Kowalowa przyniosła kruszynkę, dla której znalazła w bielizniarce przygotowaną
zawczasu wyprawkę. Maleńka prezentowała się cudownie w różowych śpiochach i małej
czapeczce.
 Jak krasnoludek  rozrzewniła się Sabina.  Czy wiesz, jak jej dasz na imię?
 To oczywiste  Mila spojrzała na nią z uśmiechem.  Ida Sabina!
Południewska popatrzyła na nią w zdumieniu i łzy zakręciły jej się w oczach. Nigdy
wcześniej nie odczuwała takiej dumy i wzruszenia. Nikt nie nagrodził jej w ten sposób. Uścisnęła
Milę, starając się zrobić to delikatnie, by nie skrzywdzić leżącego w jej objęciach dziecka.
 Niech się pani pójdzie położyć, pani Sabinko  powiedziała pani Kowalowa, która pełna
animuszu krzątała się po pokoju, zbierając brudną pościel i uładzając całe otoczenie.
 Ja tu zostanę, pomogę pani Mili nakarmić małą. Potem obie powinny odpocząć, ja się
położę tutaj na sofie.
Południewska była tak zmęczona, że chętnie jej posłuchała. Pożegnała Milę, pogładziła
Idę po główce i poszła do siebie. W jej pokoju ktoś był. Wystraszyła się, zanim przypomniała
sobie, że śpi tam Julinka. Dziewczyna leżała w jej łóżku, zawinięta w koc po czubek nosa,
i oddychała spokojnie. Sabina wsunęła się do łóżka po drugiej stronie i natychmiast zapadła
w sen.
[17]  Zginę ja i pchły moje! powiedział Jan Onufry Zagłoba w XXIV rozdziale II tomu
Ogniem i mieczem H. Sienkiewicza.
[18] Thomas Stearns Eliot, Ziemia jałowa (1922 r.), cytaty z V części poematu,
zatytułowanej Co grom oznajmił w przekładzie Michała Sprusińskiego.
13
Gdy się obudziła, był już szary świt. Czuwając podczas porodu Mili, straciła kompletnie
rachubę czasu. Nie wiedziała, która była godzina, gdy Ida przyszła na świat, nie miała też
pojęcia, jak długo spała. Czuła się jednak wypoczęta. Przez okna sączyła się do pokoju szarość,
wyglądająca jak srebrzysta mgła. Dym czarodzieja  pomyślała Sabina. Julina smacznie spała,
posapując od czasu do czasu. Południewska wstała, starając się jej nie budzić, i wyjrzała na
korytarz. Było cicho. Nie chciała niepokoić Mili, więc po prostu poszła na dół. Akurat zobaczyła,
jak pod pałac zajechały dwa samochody. Kierowcy zahamowali w tym samym czasie i wszyscy
jednocześnie wyskoczyli z aut, jakby brali udział w jakimś biegu drużynowym.
 Jak tam?  zawołał Krzyś, widząc Sabinę na ganku.  Wszystko w porządku?
 Na pewno  wtrąciła się Carmen.  Nie byłaby taka spokojna, gdyby coś poszło nie tak!
 To prawda. Mamy już na świecie Idę Sabinę!
 Idę Sabinę?  powtórzył Marek.  Piękne imiona!
Południewska uśmiechnęła się, zwracając się do doktora:
 Proszę iść na górę, ale myślę, że dałyśmy sobie radę bardzo dzielnie.
 Wypadek był makabryczny  wyjaśnił Krzyś.  Marek opowiadał mi, że państwo
uniknęli czegoś podobnego& Drzewo spadło na samochód, strażacy wyciągali tych ludzi dwie
godziny&  Machnął ręką i pobiegł do pacjentki. Sabina odprowadziła go wzrokiem. Marek 
pomyślała.  A więc panowie zdołali się zaprzyjaznić& W każdym razie opuścili strefę wojny.
Jakoś wcale jej to nie ucieszyło, wręcz przeciwnie  rozdrażniło. Marek Rokosz, jakby
odczytując jej uczucia, odezwał się natychmiast:
 To była dla nas wszystkich ciężka noc&
 Jeszcze jak!  wtrąciła się Carmen.  Nie masz, Sabina, pojęcia, co ja przeszłam&
 Wyobrażam sobie  powiedziała zgryzliwie Południewska, porównując ciężki los
Carmen czatującej w holu na przybycie Rokosza ze swoim, czyli asystą przy porodzie. Swoją
drogą  nie zamieniłaby się za żadną cenę! Uczestniczenie w narodzinach Idy Sabiny było jak
dotąd najważniejszą chwilą w jej życiu. Taką, która miała pozostać z nią już na zawsze.
 Imaginuj sobie  ciągnęła dalej Carmen  że zeszłam do holu, tak jak mi wtedy kazałaś,
i czekałam tam w całkowitych ciemnościach, bo agregat przestał działać. Mireczek wrócił
z wieży, gdy wystrzelił tę flarę, znalazł w kuchni jakieś świeczki i tak siedzieliśmy. I wtedy
przyjechał Marek&
 Dozorca wypatrywał sygnału i od razu mnie zawiadomił  dodał Rokosz. 
Niepokoiłem się o panie i nawet się nie zdążyłem położyć. Dotarłem tutaj w parę minut, Carmen
powiedziała mi, co się stało i pojechaliśmy szukać doktora&
 Był pod lasem na drodze do Brzózek  wyjaśniła szwagierka Mili.  Tam się rozbiło to
auto. Marek ma w samochodzie rozcinacz do metalu, pomagał strażakom ratować tych
biedaków&
 %7łyją?  spytała Sabina, myśląc o tym, co przypomniał jej doktor  że oboje z Rokoszem
uniknęli podobnej katastrofy. To drzewo na drodze& Gdyby Marek nie wykazał się dostatecznym
refleksem, spadłoby prosto na nich. Mogli się o nie rozbić& Wzdrygnęła się. On także chyba
myślał o tym zdarzeniu, bo położył jej lekko rękę na ramieniu i powiedział:
 %7łyją, proszę się nie martwić. Jeden z nich miał paskudne otwarte złamanie nogi.
Krzysztof opatrywał go na miejscu. Drugi poharatał sobie twarz odłamkami rozbitej szyby. Na
szczęście wszystko da się wyleczyć&
 Tyle krwi.  Carmen potrząsnęła głową.  Jak w jakimś horrorze! Myślałam, że
zemdleję!
 Na szczęście do tego nie doszło  pospieszył z wyjaśnieniem Marek, widząc pełen
niedowierzania wzrok Sabiny.  No, ale zanim przyjechała karetka, nim załadowano rannych,
potem policja& No i tak nam zeszło prawie do rana!
 Musicie być straszliwie zmęczeni  uświadomiła sobie Sabina.
 Taaak  przeciągle ziewnęła Carmen.  Ja po prostu padam z nóg&  Wywróciła
oczami. Marek Rokosz zaczął się żegnać.
 W takim razie ja już też pojadę. Pozwolę sobie odwiedzić panią Milę z gratulacjami
w stosowniejszym momencie.
Sabina wyciągnęła do niego rękę, a on uścisnął ją serdecznie.
 Bardzo dziękuję za wszystko, co pan dla nas zrobił. W imieniu Mili i& własnym 
powiedziała z pewnym wahaniem, wiedząc, że brzmi to wszystko strasznie oficjalnie i sztucznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Jean and Jeff Sutton Alien From The Stars
    Lembowicz Tadeusz Neseser Marii Visconti
    Cykl Pan Samochodzik (05) Niesamowity dwór Zbigniew Nienacki
    Belinda McBride [An Uncommon Whore 02] When I Fall [Loose Id MM] (pdf) id 2159425
    Lien_Merete_ _Zapomniany_ogród_04_ _Glosy_z_przeszśÂ‚ośÂ›ci
    01 Homeland
    Amber Carlton Trinity Magic (pdf)
    Anć‘eo u ofsajdu Zoran Ferić‡
    Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 4
    Inne AniośÂ‚y Czas Odwetu Lili St Crow
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl