[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednocześnie irytacji.
To wcale nie było śmieszne warknęła. Przez ciebie o mało
nie dostałam ataku serca.
Przekroczyła pani dozwoloną prędkość o ponad piętnaście
kilometrów na godzinę odparł spokojnie, opierając się jedną
ręką o dach jej audi. Myślałem, że ucieszysz się, że to ja, a nie
jakiś nieznany policjant.
I co zrobisz? Wlepisz mi mandat?
Na razie wystarczy napomnienie i rozmowa ostrzegawcza. No
i pocałuję cię, jeśli nie jesteś już w takim złym humorze jak ra-
no.
A jeśli jestem?
To i tak cię pocałuję. Wyprostował się i odsunął od samocho-
du.
Jedz do garażu, pojadę za tobą powiedział. Westchnęła, pa-
55
trząc, jak Dan idzie do radiowozu w padającej mżawce. W ciągu
długiego popołudnia gniew stopniowo mijał i zaczęła przyzwy-
czajać się do myśli, że ma na głowie mężczyznę, chłopaka i psa.
Poza tym jest dorosła oraz samodzielna i jeśli nie chciała się w
to angażować, to powinna była po prostu odmówić, a nie zwalać
teraz winę na Dana.
Już nie po raz pierwszy zdarzyła się taka sytuacja, że Kate naj-
pierw była na niego wściekła, a potem jej złość przechodziła
stopniowo w zaskoczenie, rozbawienie i wreszcie w namiętność.
Idąc przez kuchnię, cisnęła teczkę na stół, a następnie weszła do
pokoju. Zapaliła światła na tarasie i zobaczyła, że Rico siedzi na
swojej budzie, strzyże uszami i w napięciu wpatruje się w drzwi,
merdając ogonem jak szalony.
Głupi pies powiedziała ni to do niego, ni do siebie. Zapła-
ciłam sto dolarów za ekskluzywny psi domek, a ty nie masz
nawet na tyle rozumu, żeby schować się do niego, kiedy pada.
Pies na chwilę przylgnął do niej mokrym cielskiem, a potem
popędził przywitać Dana. Patrzyła z uśmiechem, jak jej gość
pochyla się i drapie psa za uszami. Co prawda następnym eta-
pem było wspólne tarzanie się po jej nowym dywanie, ale po-
stanowiła machnąć na to ręką.
Przyniosła z łazienki naręcze puszystych ręczników i rzuciła je
obok nich na podłogę.
Wytrzyj swojego kumpla i siebie, bo ja muszę się przebrać.
Potem zaparzę kawę.
Pospiesznie zdjęła wilgotne ubranie, włożyła stare dżinsy i żółtą
koszulkę, po czym poszła do kuchni zaparzyć świeżo zmieloną
kawę. W czasie kiedy maszynka perkotała cicho, Kate ustawiła
na tacy kubki i resztki ciasta, jakie miała w domu.
Dan siedział na podłodze, opierając się plecami o kanapę, Rico
zaś leżał obok, całym ciałem wyrażając szczęście wywołane
faktem, że obie ukochane osoby są równocześnie w domu. Kate
56
podała Danowi kawę i usiadła na kanapie.
Uśmiechnął się w podziękowaniu, wypił duży łyk i skrzywił się
ostentacyjnie.
Co to jest? spytał, zaglądając do kubka.
Kawa bezkofeinowa. Dokładnie mówiąc, wiedeńska bezkofe-
inowa kawa z dodatkiem cynamonu.
Sądziłem, że miałaś zamiar zaparzyć kawę.
Uważaj, nie przeciągaj struny. Możesz się cieszyć, że w ogóle
coś dostałeś po tym numerze z błyskającym kogutem.
Musiałem coś zrobić, żeby zwrócić twoją uwagę. Czasami
jesteś strasznie uparta. Dan odstawił kubek i spojrzał jej prosto
w oczy. Naprawdę nie miałem zamiaru cię wrobić. Musisz mi
uwierzyć.
Dlaczego nie powiedziałeś, że ten cały program to twoje uko-
chane dziecko? spytała, powściągając chęć zanurzenia palców
w jego włosach.
Czy to by sprawiło jakąś różnicę?
Tak. A może nie. Zresztą nie wiem.
Wcale nie chciałem cię do tego nakłaniać, zwłaszcza jako
pomysłodawca programu. Opieka nad dzieckiem musi być cał-
kowicie dobrowolna i powinna wypływać z miłości.
Podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie, ale kiedy nie do-
dał nic więcej, wzruszyła tylko ramionami.
Jakoś nie mogłam dopuścić do tego, żeby ten chłopiec poszedł
do poprawczaka. Choć udawał bohatera, wyglądał jak przera-
żone dziecko.
Właśnie dlatego uważam, że w jego przypadku jest nadzieja
na poprawę. Jest na tyle rozsądny, żeby się bać.
Wygląda na to, że rzeczywiście zależy ci na tym, żeby ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]