[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ekscytowała. Na dworze, gdzie było chłodno i cicho, zasypiała błyskawicznie.
- Ciężki miałyśmy dzień, prawda, królewno - szepnęła Hetty. - Coś mi się wydaje, że będziesz tu
spędzać sporo czasu.
Na osłonięty od wiatru ganek za kilka miesięcy będzie można wystawić kojec. Jaksowi dobrze się
będzie pracowało w dużym pokoju z kilkoma oknami. W weekendy
będzie zajmował się swoją łodzią, a Rosie albo ktoś inny będzie pilnował małej na ganku, a może
nawet wybierze się z nią, by popatrzeć na statki.
- Obudz się! Pora iść.
- Nie spałam - mruknęła zaspana jednak Hetty. Nie, nie spała. Marzyła...
Na pierwszy rzut oka łódz wydawała się brzydka. Hetty na próżno próbowała wymyślić jakiś
komentarz, który nie sprawiłby przykrości Jaksowi. Wiedziała przecież, jak bardzo kocha tę starą
balię.
Lizzie-Linda", wsparta na kołkach, leżała do góry dnem. I nie było na niej ani śladu farby.
- Iii...interesująca. - Tylko na to Hetty potrafiła się zdobyć.
- Popatrz na jej linię. Już takich nie robią. Kiedy ją w końcu wyremontuję, będzie z niej istne cudo.
Błyszcząca świeżą farbą, z nowymi żaglami.
- Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
To była prawda. Jednak entuzjazmu Jaksa wcale sobie nie musiała wyobrażać. Widziała go w jego
rozświetlonych oczach i pełnym nie skrywanej dumy uśmiechu.
Przypomniała sobie coś, co kiedyś słyszała. O chłopcach i ich zabawkach. Tyle że dla Jaksa ta łódz
nie była zabawką, lecz ogniwem łączącym go z przeszłością, z dawno nieżyjącym
praprapradziadkiem kapitanem. Czy chciał tego, czy nie.
W drodze powrotnej zjedli kolację. Restauracja nie była szczególnie elegancka, ale Hetty dobrze się
w niej czuła.
Było to jedno z tych miejsc, gdzie w karcie na pewno mają potrawy proste i zwyczajne.
Jaks zamówił kraby, Hetty stek z zieloną fasolką i ziemniakami. Dla Sunny wybrali biszkopt i Hetty
od czasu do czasu wkładała jej do buzi rozgniecione ziemniaki.
Rozmawiali o ostatnim z obejrzanych domów. Jaks chciał usłyszeć jej opinię. Przedstawiła mu więc
wszystkie argumenty za i przeciw.
- To piękny, stary dom. Ma dużo różnych zakamarków, a tego; wierz mi, nigdy za wiele. Z ogrodu
można zrobić prawdziwe cacko. O izolacji trudno cokolwiek powiedzieć, a ogrzanie takich
wysokich pokoi może być problemem. Jeśli chodzi o dach, to przynajmniej z południowej strony
trzeba go będzie szybko naprawić. Dachówki prawie odpadają. W piwnicy pachnie stęchlizną, co
znaczy, że często bywa zalewana.
- 'Zdaje się, że mówiłaś, iż nie jesteś ekspertem. - Jaks patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Bo nie jestem. Przez całe życie mieszkałam tylko w dwóch domach, ale oba były stare i
zrujnowane i w obu byłam odpowiedzialna za wszelkie naprawy. Nauczyłam się oceniać, co może
poczekać, a czego nie wolno odkładać na następny rok. Piwnice, jeśli muszą, mogą zaczekać, ale
dachy nie. Skończy się przegniłymi stropami i odpadającym sufitem.
Jaks w zamyśleniu uśmiechnął się do kelnerki, kiedy podawała im kawę. Przez pomyłkę wsypał do
swojej filiżanki za dużo cukru.
Hetty zastanawiała się, nad czym on tak myśli. Miała
nadzieję, że swymi uwagami o domu nie pogłębiła jego wątpliwości.
Popatrzyła na jego włosy. Były nieco za długie, ale,
o dziwo, wyglądał z nimi doskonale. Przypomniała sobie pewną biografię, którą czytała w smutnych,
samotnych czasach, kiedy lektura była jej jedyną rozrywką. George Patton, słynny generał z czasów II wojny
światowej, był kombinacją poety, filozofa i żołnierza.
Zaczynała myśleć, że Jaks właśnie tym wszystkim jest.
i nie tylko.
Było po dziewiątej, kiedy wrócili do domu. Sunny po chwili marudzenia zapadła w drzemkę.
- To był bardzo miły dzień, Jaks. Chyba przygotuję ją do snu i na wszelki wypadek zagrzeję butelkę wody.
Czasami mała potrzebuje takiej zachęty, żeby znowu zasnąć.
Wyraznie chciała, żeby poszedł.
On jednak wszedł do środka i zaproponował jej pomoc.
- Ty ją przebierz, a ja podgrzeję wodę. Potem porozmawiamy.
- Jaks, jestem strasznie zmęczona.
- Nie zostanę długo, ale chciałbym się jeszcze ciebie poradzić w paru sprawach. No, wiesz, szkoły, przed-
szkola...
Zdaniem Hetty to wszystko mogło jeszcze poczekać kilka lat. Wstrzymała się jednak od komentarza. Nigdy
by się nie przyznała, że tak naprawdę marzyła, by jak najszybciej położyć małą, zwinąć się na starej,
wysłużonej kanapie i rozmawiać z Jaksem o wszystkim albo i o niczym.
Jaks zorientował się, że Hetty chce się go pozbyć. Był dobry w odczytywaniu języka ciała, w
odbieraniu ukrytych sygnałów. Wiedział, kiedy przeciwnik zaczyna słabnąć, kiedy naciskać, a kiedy
zostawić sprawy ich własnemu biegowi.
Hetty, zrezygnowana, podreptała,do kuchni, żeby zagotować wodę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]