[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odchrząknęłam, wstałam z miejsca i poczułam się jak w transie.
When I got older, losing my hair, many years from now..., śpiewałam niepewnie, ale
wychodziło niezle i powoli stawałam się coraz odważniejsza. Jakże osobliwy był fakt, że
wciąż jeszcze znałam słowa tej piosenki i to wszystkich zwrotek, a przecież minęło już sporo
lat, kiedy słyszałam ją po raz ostatni. W domu Roswitha pilnowała dokładnie, żebym nie
słuchała radia, a płyt i kaset nie miałam.
Gdy w końcu zamilkłam i usiadłam z powrotem na miejscu, poczułam się taka lekka,
pogodna i radosna.
9b przez chwilę była zupełnie cicho.
- To było naprawdę dobre - powiedziała pani Winter, z uznaniem skłaniając głową w
moją stronę. A potem stał się cud: zaproponowała, aby to klasa zdecydowała, kto ma zagrać
Dorotkę, i 9b wybrała mnie! Wszyscy z wyjątkiem Amandy, Deborah i Roberta głosowali na
mnie. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, podobnie jak Amanda.
- Powariowaliście? - zawołała zła jak osa, rzucając mi lodowate spojrzenie. - Chcecie
powierzyć głupiej ciotce Jehowej główną rolę?
- Zamknij się, Amanda! - zareagował poirytowany Fabian. - Dobrze zaśpiewała, lepiej
od innych, dlaczego nie miałaby zagrać?
Pani Winter przytaknęła. - Tak jest - dodała. - Hannah zagra Dorotkę.
Byłam tak dumna, że zakręciło mi się w głowie.
- Zmiechu warte - wycedziła z wściekłością Amanda. - Na to i tak, i tak nie pozwolą
jej głupi rodzice, chyba że Jezus zagra u jej boku, jako najbardziej odpowiedni dla niej
partner?
Nagle zrobiło się zupełnie cicho, wiedziałam, o czym inni teraz myśleli: o naszych
dwóch szkolnych wycieczkach, o kursie pływania na miejskim basenie krytym i o tylu
klasowych imprezach, w których regularnie nie brałam udziału, podobnie jak w corocznym
bożonarodzeniowym opłatku. Zawsze, zawsze brakowało na nich tylko mnie.
- Zagram - odezwałam się w tej refleksyjnej ciszy. - Zagram na pewno. Moi rodzice
nie zabronią mi tego... "
Starałam się, aby mój głos brzmiał silnie i przekonująco.
- Alleluja... - zanucił Robert.
- Kto uwierzy, będzie zbawiony - dodała Amanda.
- No to wszystko w porządku - powiedziała pani Winter, rzucając na nich surowe
spojrzenie. - Jeśli pojawią się jakieś problemy, to porozmawiam z twoimi rodzicami, Hannah.
- Tego próbowali już inni przed panią - stwierdziła złośliwie Amanda. - To jest
rzucanie grochem o ścianę, rodzice Hannah są niestety zupełnie...
- Amanda, dosyć tego! - zdecydowanie krzyknęła nauczycielka.
A ja siedziałam cicho na swoim miejscu, czując się znowu taka bezradna. Cała radość
i duma szybko ostygły, jakbym ich w rzeczywistości nie przeżywała. Ponownie zaczęłam
odczuwać strach, żeby się kolejny raz nie skompromitować, nie zostać odsunięta i samotna.
Jak zareagują moi rodzice, kiedy powiem im o głównej roli w szkolnym teatrze?
Wieczorem ojciec wszedł do kuchni, gdzie siedziałyśmy z Roswithą, dochodziła
godzina dziesiąta, kiedy bracia wyszli, skończywszy studiowanie książki.
- Brat Jochen nie był dzisiaj z ciebie zadowolony, Hannah - zaczął ojciec.
Drgnęłam i popatrzyłam na niego speszona.
- Powiedział, że powinnaś teraz koniecznie zacząć nosić stanik, a poza tym, kiedy
wychodzisz z domu, włosy splatać warkocz, gdyż rozpuszczone są prowokujące. To są jego
słowa.
Zaczerwieniłam się.
- Ale... - wyjąkałam zakłopotana.
Roswitha natychmiast przytaknęła. - Kupimy biustonosz - dodała szybko. - I włosy
mogłybyśmy też skrócić, będzie praktyczniej.
Patrzyłam to na nią, to na ojca.
- Ale ja nie chcę ścinać włosów - wyjąkałam cicho.
- Hmm ... - myślała głośno Roswitha, chwytając za moje rozpuszczone włosy. - Może
w ten sposób, co o tym sądzisz, Michael?
- Puść, proszę - powiedziałam zdenerwowana. - To boli, przecież mi je wyrywasz.
- Bzdura - odparła, skręcając moje rozczochrane blond włosy w niewielki kok, który
prowizorycznie ułożyła z tyłu głowy.
- To wygląda bardzo ładnie - zapewniała, śmiejąc się.
- Przecież nie jestem jeszcze babcią - wycedziłam przerażona, widząc w myślach
ściągnięte w kok włosy matki Roswithy, która każdego ranka, stojąc w łazience przed
lustrem, tak je spinała.
- Znajdę jakieś rozwiązanie - obiecała Roswitha, całując mnie w czoło. - Teraz
idziemy spać.
Wysłała mnie do mojego pokoju.
- A jutro po południu kupimy ci kilka praktycznych biustonoszy, Hannah -
powiedziała pod koniec tego wieczoru. - Twoje piersi rzeczywiście zrobiły się dość duże.
Zabrzmiało to niemal jak zarzut, jakby mnie obarczała za to winą. Zawstydziłam się,
próbując ukryć biust i szybko ściągając ramiona.
- Przy tym jesteś szczupłą dziewczyną - wypowiadała bezlitośnie kolejne słowa,
mierząc mnie wzrokiem i potrząsając głową. - Przez ten biust faktycznie wyglądasz trochę
nieproporcjonalnie i wyzywająco, brat Jochen ma rację. Musiałam się dłużej przyjrzeć...
Westchnęła.
Najchętniej zatkałabym sobie uszy, żeby nie musieć tego dłużej słuchać, ale nie
chciałam jej niepotrzebnie drażnić, dlatego stałam w bezruchu.
- Dobranoc, Hannah - powiedziała nareszcie.
- Tak, dobranoc - wymamrotałam i szybko zamknęłam za sobą drzwi od pokoju.
Rozebrałam się, pobieżnie umyłam i w końcu wśliznęłam do łóżka. Ten dzień wcale nie
przebiegł tak, jak powinien. Udawałam przed samą sobą, że opowiedziałam rodzicom już
dzisiaj o nieoczekiwanym powierzeniu mi głównej roli w Czarnoksiężniku z krainy Oz.
Zamiast tego jutro będę musiała iść kupić sobie biustonosz, a potem prawdopodobnie
Roswitha umówi mnie na najbliższy termin u fryzjera, żeby podciąć mi włosy według własnej
koncepcji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]