[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokochał? - zapytała.
W oczach Badena pojawił się smutek. Uświadomiła sobie całą
prawdę. On jej nie kocha.
- Nie czas do łóżka?
Baden pochylił się i lekko pocałował córkę w czubek głowy.
Sasha, wykąpana i przebrana w różową piżamę, ziewająca i
zmęczona, tuliła się do niego na kanapie.
- Chyba nie zasnę - poskarżyła się. - W głowie mam straszny
zamęt.
- Jak tylko przyłożysz głowę do poduszki, to zaśniesz, kochanie
- przekonywał Baden.
Za to doskonale wiedział, że on nie będzie mógł oka zmrużyć.
Ale się porobiło! W życiu by nie przypuszczał, że Kate się w nim
zakocha. Nie chciał jej ranić, ale nie mógł jej ofiarować tego, czego
pragnęła. Ze względu na Sashę musi wybierać bezpieczne ścieżki.
- Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiłam jak dzisiaj - odezwała
się Sasha. - Kate była fantastyczna! A kiedy skończył się pierwszy
139
RS
film, wszystkie wskoczyłyśmy na pana Waltona i puściłyśmy go
dopiero, jak obiecał kupić nam lody. Jak jutro pójdziemy do Sandon,
opowiem Kate...
- Nie pójdziemy jutro do Sandon - przerwał jej Baden.
Sasha aż podskoczyła.
- Dlaczego nie? Przecież ostatnio chodziliśmy prawie
codziennie.
Bo bardzo ją zraniłem, powinien odpowiedzieć. Bo nie będzie
chciała mnie widzieć. Prześladowały go pełne bólu oczy Kate. Wziął
głęboki oddech. Sasha nie może się dowiedzieć, co zaszło między nim
a Kate.
Nie zrozumiałaby tego.
- Chodziliśmy, bo przygotowywaliśmy piknik. A teraz nie mamy
powodu - oświadczył. - No, marsz do łóżka. Za chwilę przyjdę
powiedzieć ci dobranoc.
Sasha naburmuszyła się.
- Ale ona mnie zaprosiła i ja chcę tam iść. Baden pogładził ją po
włosach.
- Wiem, że przez ostatnie tygodnie zrobiłyście razem z Kate
wiele fantastycznych rzeczy, ale teraz nie ma powodu się jej narzucać.
Zobaczysz ją na zbiórce.
- Dlaczego jesteś taki niedobry?
- Nie jestem niedobry, kochanie, tylko staram się ci uświadomić,
że wszystkie przyjemności kiedyś się kończą i życie wraca do normy.
140
RS
Kate ma pracę i drużynę i nie możesz jej zbytnio absorbować swoją
osobą.
- Ale ona jest moją najlepszą, specjalną przyjaciółką. Rozumie
takie różne rzeczy...
Sasha mruknęła jeszcze, czego nie dosłyszał, ale jej mina
świadczyła o tym, że on różnych rzeczy nie rozumie.
- Słucham?
- Powiedziałam, że jest jak mama, tylko inna.
Jak mama. Te słowa zapadły mu w serce, wywołując mieszane
uczucia. Sasha ma jego. To musi jej wystarczyć!
- Jest twoją drużynową - rzekł.
Zdawał sobie sprawę z tego, że wbrew woli przybrał surowszy
ton. Sasha spuściła wzrok.
- Phoebe Walton powiedziała, że widziała, jak się całowaliście.
To znaczy, że Kate jest też twoją specjalną przyjaciółką. - Podniosła
głowę i spojrzała na niego z nadzieją w oczach. - Moją i twoją, czyli
naszą wspólną, nie? Przyjaciół się odwiedza.
Baden poczuł, że brakuje mu powietrza.
- Phoebe widziała, jak całowałem Kate, ponieważ chciałem w
ten sposób jej podziękować. To jeszcze nie znaczy, że jest kimś
wyjątkowym. Jest koleżanką z pracy i... - Urwał. Sobie samemu
wciskaj taki kit, chłopie, pomyślał. - Przykro mi - ciągnął - ale nie
możesz więcej odwiedzać Sandon. Sprawa jest poza dyskusją. - Dał
córce lekkiego kuksańca w bok. - A teraz marsz do łóżka.
Sasha zalała się łzami.
141
RS
- Nienawidzę cię! - zawołała, zerwała się i wybiegła.
Chwilę pózniej dobiegł go huk zatrzaskiwanych drzwi.
Psiakrew! Co w nie obie dzisiaj wstąpiło?
Baden wstał i nastawił cichą muzykę.
Niech sobie mnie nienawidzą, myślał, ale ja wiem, co jest
najlepsze dla mnie i dla Sashy. Muszę trzymać się planu. To
wszystko, co mam. To kotwica. Annie zmarła. Kate może w jakimś
momencie dojść do wniosku, że już nie kocha Sashy i nas rzucić. Nie
mogę ryzykować szczęścia dziecka, kiedy stąpam po tak niepewnym
gruncie.
Tylko dlaczego to, co jest najlepsze, oznacza taką cholerną
samotność?
Stary zegar szafkowy wybił drugą. Baden oderwał wzrok od
ekranu komputera, na którym migały cyfry z zeszłorocznego zeznania
podatkowego. Rozmyślania o Kate i Sashy wybiły go ze snu,
postanowił więc zająć się czymś pożytecznym i nadgonić zaległości.
Chociaż raz księgowy będzie z niego zadowolony.
Przynajmniej on jeden.
Zamknął laptopa, zgarnął brudne kubki z biurka i włożył do
zlewu. Idąc do siebie, przystanął przed drzwiami sypialni Sashy.
Zazwyczaj, nawet jeśli się na niego dąsała, przychodził powiedzieć jej
dobranoc, ale po dzisiejszej scenie tego nie uczynił. Pomyślał, że
zajrzy do niej, kiedy już będzie spała.
Rano miał zamiar podsunąć jej pomysł, by odwiedziła Erin i
razem poplotkowały o wczorajszej imprezie. Miał nadzieję, że to ją
142
RS
zadowoli, a Kate znowu zajmie w jej życiu miejsce ulubionej
drużynowej.
Uchylił cicho drzwi. Przed położeniem się spać lubił spojrzeć na
córkę. W ciągu dnia potrafiła być rogata i zajść mu za skórę, ale we
śnie wyglądała jak aniołek i serce mu się radowało, kiedy na nią
patrzył.
Przez otwarte okno wpadało do pokoju światło księżyca. Zdziwił
się trochę, ale podszedł, zamknął okno i spuścił żaluzje. Słońce
wstawało wcześnie, nie chciał, żeby Sasha się nie wyspała. Potem
pochylił się i podniósł różową kołdrę, która zsunęła się na podłogę.
Prostując się, zerknął na łóżko. Było puste. Dotknął pościeli. Zimna.
Odwrócił się gwałtownie z powrotem do okna. Nigdy nie
zostawało otwarte na noc... Sasha chyba nie...
Ubranie, które miała na sobie na pikniku, leżało rzucone na
dywan. Może nie uszła jeszcze zbyt daleko?
Wybiegł na korytarz i zaczął ją wołać. Ogarniało go coraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]