[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pięknym. Przy wszystkim, co działo się tu ostatniej nocy, nie miał czasu się nad tym zastanowić. i
Powiedziała, że jestem piękny. I Jej też z cała pewnością nie można było zaliczyć do mało
urodziwych.
Patrzy na swoje odbicie. Czarne oczy, ciemne włosy, odrobinę oliwkowa cera. Ojciec miał
niebieskie oczy i jasną skórę. Devon zawsze zakładał, że odziedziczył wygląd po matce, której
wcale nie pamiętał. Ojciec nie miał żadnych jej zdjęć, co Devon uznał za jeden z przejawów żalu po
jej utracie. Teraz zastanawia się, czy jego prawdziwi rodzice byli Włochami, Hiszpanami, czy może
przedstawicielami jakiejś innej czarnowłosej i śniadoskórej nacji. Turkami? Arabami? C y g a n a m
i? Uśmiecha się.
Ponownie patrzy w lustro. Ma wrażenie, że przez zeszły tydzień urósł o dwa centymetry i ma już
metr siedemdziesiąt dwa. Zastanawia się, czy jego prawdziwy ojciec był wysoki. Przez moment
pręży bicepsy, potem śmieje się z siebie. i Cecily powiedziała, że jestem piękny. I
Wchodzi pod prysznic, zadając sobie pytanie, czy to w porządku myśleć w ten sposób o
dziewczynie, która teraz jest jego przyszywaną siostrą.
- Ona nie jest moją prawdziwą siostrą uspokaja się Devon. Wszystko w porządku.
Rozkoszuje się ciepłym strumieniem wody, która uspokaja myśli. Przez moment nie ma ochoty
rozchylać zasłonki i wracać do świata, w którym potwory wlatują przez okna, a duchy budzą ludzi
po nocy swym płaczem. Tutaj pod tym strumieniem ciepłej wody, nie ma żadnych dzwięków ani
głosów oprócz tych w jego głowie.
To miejsce pełne tajemnic, mówi mu Głos. Tutaj odkryjesz swoje sekrety.
Devon wyciera się ręcznikiem. Otworzywszy walizkę wyjmuje czyste spodnie khaki i flanelową
koszulę. Czesze czarne włosy, pozwalając im opaść na czoło.
Dochodzi do wniosku, że najważniejszą rzeczą mającą większe znaczenie niż odnalezienie się w
nowej szkole czy nawet dopasowanie się do nowej rodziny jest odkrycie swojej przeszłości.
Prawdziwej. Właśnie dlatego ojciec przysłał mnie tutaj. Jestem tego pewien. I
Na dole nie ma nikogo. Przy dziennym świetle, w słońcu sączącym się przez firanki wysokich
okien, Kruczy Dwór nie wygląda nawet w połowie tak złowieszczo. Marmury błyszczą, kryształy
lśnią. W jadalni zastawiono już stół: owoce, płatki zbożowe, jajecznica na aluminiowej tacy
parowego podgrzewacza. Dzbanek kawy dodaje swój aromat o rozchodzących się wokół,
smakowitych zapachów.
Zagląda do kuchni. Trochę to dziwne, jakby był jedynym mieszkańcem tego domu. Jeszcze nawet
nie minęła ósma trzydzieści. Przypuszcza, że Cecily i Alexander już poszli do szkoły w końcu jest
piątek i chociaż Devon ma rozpocząć naukę dopiero w poniedziałek, inni uczniowie nie mają
jeszcze wakacji. Tylko gdzie się podziała pani Crandall? I służący Simon?
Devon wzrusza ramionami i zabiera się do śniadania. Pałaszuje je z apatytem, bo poprzedniego dnia
zjadł jedynie burrito w Taco Bell, kiedy przesiadał się na autobus w Hartfordzie. Pochłania
jajecznicę, gdy w końcu pojawia się pani Crandall, w długiej satynowej podomce w wielobarwny
deseń.
- Dzień dobry, Devonie mówi. Mam nadzieję, że dobrze spałeś.
Spogląda na nią. Nawet bez podpowiedzi Głosu wie, że na razie lepiej wyjawiać jak najmniej.
- Tak mówi. Spałem znakomicie.
- Pomimo burzy?
I Czy ona mnie sprawdza? I Devon tylko się uśmiecha.
- Byłem bardzo zmęczony.
- Jestem tego pewna. No cóż, jedz na zdrowie. A kiedy skończysz, przyjdz na górę do bawialni.
Chciałabym, żebyś poznał Alexandra.
Patrzy na nią znad widelca z jajecznicą.
- Alexandra? On nie poszedł do szkoły?
Jej śliczna twarz pochmurnieje.
- Niestety, od przyjazdu do Kruczego Dworu Alexander nie uczęszczał do pblicznej szkoły. Jego
ojciec i ja wciąż& zastanawiamy się, co będzie dla niego najlepsze.
- Domyślam się, że pan Muir jest gdzieś daleko.
Pani Crandall kiwa głową.
- Kiedy wróci? pyta Devon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]