[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawdzimierza - powiedziała Janeczka cichutko. - Obydwaj są tacy śliczni!
Wodotrysk wydal z siebie szmer podobny do stłumionego chichotu i z książki odezwało
się jak gdyby jego echo.
- Mogę ci go pożyczyć - odezwał się najmłodszy książę wyciągając sztylecik z pochwy.
- A dlaczego nie wybierzesz sobie nas obydwu? - zwrócili się do Janeczki dwaj starsi
książęta, robiąc parę kroków naprzód po trawie.
Janeczka i Michaś oniemieli z podziwu. Co się stało? Czy namalowany las z książki
wkroczył do parku? Czy też może rozarium wkroczyło do obrazka? Czy my jesteśmy tam,
czy oni tutaj? Jak jest naprawdę? - zapytywali samych siebie, ale nie potrafili znalezć na to
odpowiedzi.
- Czy ty nas nie znasz, Janeczko? - spytał Urodziwy z uśmiechem.
- No pewnie, że was znam - szepnęła Janeczka. - Ale skądżeście się tu wzięli?
- Nie widziałaś? - spytał Prawdzimierz. - Uśmiechnęliście się do nas i myśmy uśmiech-
nęli się do was. A obrazek był taki śliczny i tak ładnie pokolorowany i ty, i Michaś, i
namalowane róże... więc wskoczyliśmy w powiastkę o was - krótko i z wesołym uśmieszkiem
dodał Amor.
- To wyście wyskoczyli ze swojej powiastki! - zawołała Michaś. - My nie jesteśmy
żadną powiastką. Jesteśmy prawdziwi ludzie. To wy jesteście namalowani!
Książęta potrząsnęli długimi puklami złotych włosów i roześmieli się.
- Dotknij mnie - rzekł Urodziwy - a uwierzysz.
- Wez mnie za rękę - powiedział Prawdzimierz - a przekonasz się.
- Wez mój sztylecik - zawołał Amor.
Michaś wziął złoty sztylecik do ręki. Był ostry i mocny i jakby rozgrzany ciepłem
Amora.
- Więc który z nas jest prawdziwy? - spytał Amor. - Zatknij go sobie za pasek -
powiedział i uśmiechnął się na widok zdumionej twarzy Michasia.
- To znaczy, że miałem rację - rzekł Urodziwy, gdy Janeczka położyła mu jedną rękę na
ramieniu, a drugą dotknęła wyciągniętej do niej dłoni Prawdzimierza. Poczuła ciepło obydwu
i skinęła głową.
- No dobrze, ale... - próbowała oponować. - Jak to możliwe? Jesteście przecież sprzed
tylu, tylu lat... Jesteście tacy, co to  Byli kiedyś sobie , i to tyle, tyle lat temu...
- Och, nie - rzekł Prawdzimierz. - To trwa wiecznie. Czy pamiętasz swoją prapraprapra-
prababcię?
- Ale skąd? Jestem na to za młoda...
- A my pamiętamy - powiedział Urodziwy z uśmiechem. - A jak tam twoja praprapra-
wnuczka? Czy myślisz, że ją kiedyś zobaczysz?
Janeczka w zamyśleniu pokręciła głową. Ach, jakby chciała poznać tę śliczną, daleką
dziewczynkę, której jeszcze nie było na świecie!
- A my ją poznamy - powiedział Prawdzimierz z przekonaniem.
- Ale jak? Jesteście przecież dziećmi z powiastki!
Urodziwy roześmiał się.
- To wy jesteście dziećmi z powiastki! Tyle razy czytaliśmy o was, Janeczko, i patrzyli-
śmy na obrazek, i tak bardzo chcieliśmy was poznać! No i dziś, kiedy książka upadła na
ziemię i otworzyła się, zwyczajnie weszliśmy do niej. Zawsze tak robimy: zawsze wchodzimy
w cudzą powiastkę i jest nam wszystko jedno, czy to będą dziadkowie czy wnuki. Ale ludzie
przeważnie tego nie zauważają... - Tu westchnął. - A jeśli nawet zauważą, to bardzo szybko
zapominają. Rzadko kto pamięta.
Janeczka mocniej ścisnęła go za ramię. Czuła, że kto jak kto, ale ona nigdy go nie zapo-
mni, nawet jeśli dożyje do czterdziestu lat!
- Och, nie traćcie czasu na rozmowy - powiedział Amor. - Chcemy zwiedzić obrazek.
- Dobrze, oprowadzimy was - zawołał Michaś ochoczo i ujął Amora za rękę. Nie tro-
szczył się o to, czy był to chłopiec prawdziwy, czy chłopiec z powiastki, gdy zloty sztylecik
miał zatknięty za pasek.
- Zwietnie! Idziemy! - powiedział Prawdzimierz biegnąc za nimi.
Urodziwy gwizdnął przeciągle i szarpnął za cugle okręcone wokół przegubu swojej dło-
ni. W tej samej chwili, nie wiadomo skąd, zjawił się u jego boku Jednorożec. Prawdzimierz
pogłaskał go po jedwabistym grzbiecie i nagle wskazał na staw.
- Spójrzcie braciszkowie - powiedział. - Czy widzicie Neleusza z delfinem? A tam dalej
to chyba dom pod Numerem Siedemnastym. Nigdy przedtem nie mogliśmy zobaczyć go do-
kładnie - tłumaczył Janeczce i Michasiowi. - Na obrazku wasz dom jest ukryty za drzewami.
- Hm... - powiedział Amor przypatrując się domowi - jest bardzo mały...
- Ale mocno zbudowany i przytulny - powiedział Prawdzimierz uprzejmie.
- I tyle miejsca do zabawy dokoła - dodał Urodziwy i schylił się, by powąchać różę.
- Ej, a to co takiego? Co ty robisz? - zawołał dozorca, który, zbudzony z drzemki,
przecierał oczy. - Proszę stosować się do przepisów! - wołał. - Nie wolno zrywać kwiatów!
- Ja nie zrywałem, tylko wąchałem. Chociaż chciałbym mieć na pamiątkę - powiedział
Urodziwy grzecznie - różę z ogródka Janeczki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Cole, Allan & Chris Bunch Die Sten Chroniken 04 Division Der Verlorene
    Farmer, Philip Jose World of Tiers 04 Behind the Walls of Terra
    1893115925 {398FAFD3} Java Collections [Zukowski 2001 04 26]
    Lien_Merete_ _Zapomniany_ogród_04_ _Glosy_z_przeszłości
    Hardy Boys Case 04 The Lazarus Plot
    Zwiadowcy 04 Bitwa o Skandię Flanagan John
    Lowell Elizabeth Donovanowie 04 Rubinowe bagna
    Fremdsprache Deutsch _04
    Balogh Mary Szkola Ms. Martin 02 Po prostu milość
    Kronika (Jan z Czarnkowa)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • immortaliser.htw.pl