[ Pobierz całość w formacie PDF ]
"Stef, wszystko w porządku?" Zapytała Callie.
Ledwie ją usłyszał, za to zauważył uśmieszek Zane'a.
"%7ładnych bójek w moim barze." Rozkazał Zane.
Zapłacił za ten cholerny bar. Powinien móc robić w nim co tylko chce. A tym czego
chciał było obicie gładkiej, ślicznej buzi Jamesa Glena.
"Hej, Glen, zechciałbyś zabrać łapę z jej tyłka." Stef słyszał wyzwanie w swoim
głosie. Poczuł jak napina się w nim każdy mięsień, a serce zaczyna mocno walić. Dlaczego
to robił? Jego rozsądny umysł wiedział, że potrzebował dystansu między sobą, a tą za-
młodą-na-ustatkowanie-się dziewczyną, ale jego wewnętrzny jaskiniowiec chciał, by ten
skurwiel zabrał łapę z tyłka jego kobiety.
James Glen odwrócił się, a wraz z nim nieodłączny na jego głowie Stetson.
"Jakiś problem, Talbot? Ja tylko witam przyjaciółkę z powrotem w mieście."
"%7łebyś wiedział, że mam problem." Wypluł Stef.
Jen spojrzała na niego.
"Co jest..." Zatrzymała się i jej wargi wykrzywił mały uśmieszek. Siłą zdjęła rękę
Jamesa Glena ze swojej talii. Kiedy znowu na niego spojrzała, jej uśmiech był kpiarski.
"Lepiej, skarbie?"
To czułe słówko robiło dziwne rzeczy z jego sercem. To było określenie dla
partnerów. Nie powinien brać go na poważnie.
"Musisz ze mną wrócić do domu. Miałaś ciężki dzień."
"Owszem. Przydałoby mi się coś, co przyniosłoby mi odrobinę ulgi." Powiedziała
unosząc do ust kieliszek z winem. "Myślisz o czymś, co mogłoby pomóc?"
Jego fiut w jej tyłku? To mogłoby pomóc. Jego fiut posuwający jej małą, ciasną
dziurkę zdjąłby z jego barków ogromne pokłady stresu. I tak po prostu stał się twardy i
gotowy do pieprzenia. Cholera, cieszył się, że nie zdjął płaszcza. Chwycił się jedynej nie-
seksualnej kwestii, która przyszła mu do głowy.
"Ukradłaś mój skuter śnieżny."
Callie roześmiała się.
"To takie słabe, Stef. I to byłam ja. Ja ukradłam twój skuter. Nie cierpię jezdzić tym
przeklętym SUV'em Zane'a. Jakby musiał udowadniać jak wielkiego ma penisa. Jest
nieporęczny."
"SUV. A nie mój fiut, ten jest całkowicie poręczny. Ja posługuję się nim często i
całkowicie w jej kierunku." Powiedział z szerokim uśmiechem Zane.
"Aresztujesz mnie?" Zapytała śmiejąc się Jen. "Bo chyba bardziej docenię Więzienie
Hrabstwa Bliss, niż to miejsce, w którym się dzisiaj obudziłam. Zane powiedział mi, że
nowa sekretarka Nate'a, Holly, bierze od tych biednych ludzi, których Nate tam wrzuca
zamówienia na żarcie."
"A Stella i ja się nimi dzielimy." Wyjaśnił Zane. "Ona bierze zamówienia na lunch, a
ja te po dziewiętnastej. Byłabyś zaskoczona tym jak dobrze zrobione frytki potrafią ożywić
dzień więznia. Zawsze upewniam się, że są ręcznie krojone, więc może nie pozwą Nate'a do
sądu. Jak na razie idzie niezle."
Jen pokręciła głową.
"I właśnie dlatego kocham małe miasteczka. W Dallas nikt nie zaproponował mi
frytek. Jedak przeszłam rewizję osobistą z rąk kobiety o imieniu Mildred."
"To musiało być dla ciebie okropne, kochana." Powiedział James, gładząc jej dłoń.
Stef poczuł jak podnosi mu się ciśnienie, ale Jen odsunęła jego dłoń ze swojego
nadgarstka.
"To słodkie James, ale należę do niego. Może i jest zbyt tępy żeby to przyznać, ale
okaże to wszczynając bójkę i zapewne będzie miał skopany tyłek, a ja będę musiała słuchać
jego skomleń."
"Ja nie skomlę" Co się do cholery działo? Spodziewał się, że będzie pluła w jego
stronę żółcią, a nie mówiła każdemu słodko, że do niego należy. Bo nie należała.
"Max mówi inaczej." Odparła Jen. "Max mówi, że skomlesz za każdym razem, gdy
spuszcza ci łomot."
"Max kłamie." Powiedział Stef. "I nie spuszcza mi manta. Dobrze sobie radzę i to
jeszcze od czasów, gdy byliśmy dziećmi. Chodzmy do domu."
Zeskoczyła z barowego stołka.
"Dobra."
Tak po prostu? Gdzie był haczyk? Była najgorszą smarkulą, jaką spotkał od półtora
roku. A teraz podeszła do niego, chwyciła jego dłoń i podniosła ku niemu idealnie pogodną
twarz. Stef był w rozterce. Czy on ją właśnie okiełznał?
"Mamy iść po twojego tatę?" Zapytała Jen, jej dłoń ścisnęła jego, kiedy powiedziała
słowo 'tata', jakby wiedziała w jakim konflikcie się znajdowali i oferowała mu wsparcie.
Odkrył, że splata razem ich palce.
"Zostawiłem go przy wejściu."
Jej oczy przeszukały pomieszczenie.
"A teraz siedzi przy stoliku z Hiramem i Stellą."
Stef odwrócił się i zobaczył swojego ojca śmiejącego się, głowę miał odrzuconą do
tyłu, twarz bardziej rozluznioną i szczerą, niż Stef kiedykolwiek pamiętał.
"Wiesz, że będziesz musiał z nim porozmawiać."
"Dlaczego?" Z tego co wiedział, nie miał nic swojemu ojcu do powiedzenia.
"Bo tak trzeba zrobić." Zaczęła iść, jej dłoń była wciąż spleciona z jego, zmuszając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]