[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeszłości, ale kiedy żądza ją ogarnie, przyjedzie
znowu. Kochaj mnie, Ger-
100
ry, proszę. Rób ze mną, co chcesz. Nieważne jak.
Popuść wodze fantazji, zgodzę się na wszystko,
Gerry!
Nienawidziła siebie. W myśli zaczęła przepraszać
Gordona; w jej oczach pojawiły się łzy. Wez się w
garść, ty nadpobudliwa dziwko! - postanowiła nie
użalać się nad sobą. Musiała teraz podjąć decyzję -
czy zostać w Barmouth, czy wyruszyć w długą drogę
do Blue Ocean.
Przede wszystkim w Barmouth nie miała gdzie się
zatrzymać. Znała tu jedynie Gerry"'ego, a on był
ostatnią osobą na ziemi, którą chciałaby teraz
zobaczyć. Jean nie miała też dość pieniędzy, aby
znalezć sobie jakiś nocleg. Będzie więc musiała
wracać pieszo!
Była to straszna perspektywa. W dodatku przez tę
nieokiełznaną dzikość Gerry'ego bolał ją teraz każdy
mięsień.
Pobudzone ciało Jean drżało wciąż; ciągle jeszcze
czuła w ustach smak ciała kochanka. Chryste, była
nimfomanką! Będzie nienawidziła Ger-ry'ego tylko
tak długo, aż znów opanuje ją żądza. A to może się
zdarzyć w każdej chwili.
Strome wzgórze - to już było dla niej za dużo.
Oddychała ciężko i miała wrażenie, że jej płuca za
chwilę przestaną pracować. Mięśnie nóg bolały, toteż
często zatrzymywała się, by odpocząć. Cholera,
nienawidzę cię, Gerry!
Wkrótce zobaczyła pierwszą blokadę. Czer-
101
wono-biała, drewniana bariera rozciągała się w
poprzek drogi, jakieś ćwierć mili przed nią. Po obu
stronach stały ciężarówki i ruchome budki
strażnicze. W cieniu pojazdów siedziało trzech
żołnierzy, rozluznionych, lecz czujnych.
Coś przyciągnęło wzrok Jean. Około stu jardów od
miejsca, gdzie stała, zauważyła na szosie człowieka
zdążającego w tym samym co ona kierunku.
Dziewczyna osłoniła oczy przed oślepiającym,
popołudniowym słońcem. Z tej odległości mogła
rozróżnić tylko zarys postaci, ale miała wrażenie, że
widzi chłopaka ubranego w brudne, obdarte dżinsy -
prawdopodobnie hipisa. To był kraj hipisów,
miejsce, w którym komuny były raczej regułą niż
wyjątkiem.
Patrzyła, pełna niepokoju. Dwóch żołnierzy wstało i
zdjęło z ramion karabiny. Chłopak gestykulował, coś
tłumacząc. Jeden z wojskowych, ubrany w
maskującą kurtkę wskazywał hipisowi drogę, którą
tamten przyszedł. Po chwili podniósł się trzeci
żołnierz i podszedł do rozmawiających. Po kolejnej
wymianie zdań młodzik odwrócił się wymachując
pięścią i wykrzykując coś, czego Jean z powodu
odległości nie dosłyszała.
Hipis odchodził niechętnie, powłócząc nogami, wciąż
krzycząc na żołnierzy. Potem przyspieszył, jakby
ciesząc się, że może się oddalić.
Jean ścisnęło w żołądku. Dziewczyna poczuła,
102
jak ogarnia ją całkowita rozpacz. %7łołnierze
zawracali wszystkich, nawet pieszych!
Stała oszołomiona, mając ochotę usiąść na poboczu
drogi i rozpłakać się. To nie było w porządku.
Zaczęła się zastanawiać. Może spróbuje się z nimi
potargować? - Słuchajcie, chłopaki, wasi kumple
mieli mnie podwiezć do domu i obiecałam, że im się
za to oddam. Słyszycie, pozwoliłabym im zabawić się
ze mną, robić wszystko na co by mieli ochotę, bo tak
bardzo chciałam wrócić na kemping. I wam,
chłopaki, pozwolę na to samo tu, na przyczepie
ciężarówki. Chodzcie, czy nie chcecie mnie
przelecieć? - zaczęła głośno śmiać się z tej wizji.
Mogła oddawać się na prawo i lewo, ale kiedy
chodziło o prawdziwą prostytucję - a teraz miałoby
to miejsce - Jean Ruddington stchórzyła. Wygłupy z
żołnierzami w Land Roverze były czymś zupełnie
innym.
Zawróciła, nie chcąc nawet, by ją tutaj zauważyli.
Postanowiła wrócić do Barmouth, przespać się tam i
próbować zabrać się jakąś okazją następnego dnia.
Szła powoli i płakała. Azy trochę pomagały;
pozwalały choć odrobinę rozładować napięcie. Jean
nie słyszała kroków za sobą i zaskoczona cicho
krzyknęła, gdy ktoś ujął ją za ramię.
- Cześć - rozczochrana broda skrywała niemal
połowę twarzy mężczyzny o ostrych rysach, a jego
długie włosy nie wyglądały na świeżo
103
umyte. Również ubranie miał tak wyblakłe i wytarte,
że miejscami wyglądało przez nie opalone ciało.
Chłopak nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat.
Był gibki i atletycznie zbudowany;
mówił z lokalnym akcentem. Prawie na pewno był
hipisem. Uśmiechnął się; całe jego oburzenie na
żołnierzy z punktu kontrolnego ulotniło się.
- Nie przepuścili cię - otrząsnęła się z zaskoczenia i
zwolniła kroku. Niespodziewane towarzystwo
ucieszyło ją.
- Skurwiele! - Chłopak splunął na drogę.
- Powiedzieli, że mają dość turystów, próbujących
przedostać się na wybrzeże. Odpowiedziałem, że
wracam do komuny i wszystko, czego chcę, to dostać
się do domu, ale nie słuchali. Myślę, że wrócę do
Barmouth na noc, a jutro może coś wymyślę. Przy
okazji - nazywam się Pete.
- Jean - odpowiedziała. - Chciałam wrócić do Blue
Ocean, gdzie pracuję, ale jeżeli nie przepuścili ciebie,
to i moje próby na nic by się nie zdały. Ja też
wracam do Barmouth i zamierzam popróbować
jutro.
- Myślę, że powinniśmy trzymać się razem
- uśmiechnął się szeroko. - W każdym razie do jutra.
Jean zmarszczyła nos: chłopak tak śmierdział, jakby
stale chodził i spał w tym samym ubraniu. I jeszcze
ta woń czosnku! To normalne u hipi-
104
sów. Ale wszystko to nieważne, wszak oboje byli w
takim samym, trudnym położeniu.
- Odbywałem karę. - Pete był przynajmniej uczciwy.
- Wsadzili mnie na trzy miesiące za włamanie do
domku letniskowego. Tak naprawdę, to włamałem
się do tego pustego domku tylko po to, by mieć gdzie
spać podczas zimy. Nigdy bym nie przypuszczał, że
w śnieżną, styczniową noc pojawi się właściciel.
Anglik, rozumiesz - znów splunął na drogę. - Kilku
moich kumpli z komuny podpaliło ten jego domek w
tydzień pózniej. Zrobiłby lepiej pozostając w Anglii.
Mogłem przecież przespać tam te parę nocy. Niczego
bym nie zabrał. My nie kradniemy... w każdym razie
nie zabieramy nic, co dla innych ma jakąś wartość.
Jean spojrzała na hipisa, czując, że ten mówi
prawdę. Prosta uczciwość; reguły moralne, których
nie mogli zrozumieć zwykli ludzie.
- Jesteś mężatką? - minęło prawie dziesięć minut,
zanim Pete odezwał się ponownie. W jego głosie
brzmiało coś więcej, niż tylko prosta ciekawość.
- Jestem wdową. Mój mąż zginął w wypadku
samochodowym.
- Fatalnie. A czy masz chłopaka?
- Jednego, lub dwóch. W każdym razie nikogo
specjalnego - kłamstwo, któremu Jean nie mogła się
oprzeć. Nigdy nie mogła zdobyć się na
105
powiedzenie innemu mężczyznie, że w jej życiu jest
ktoś, kto wiele dla niej znaczy.
- Nie będziesz więc miała nic przeciwko memu
towarzystwu? - Pete odwrócił głowę i popatrzył na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
    Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit)
    Belinda McBride [An Uncommon Whore 02] When I Fall [Loose Id MM] (pdf) id 2159425
    Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
    Linwood Barclay Zack Walker 02 Bad_Guys_(Com)_v4.0
    Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf)
    Bonnie Dee [Magical Menages 02] Vampire's Consort (pdf)
    Balogh Mary Szkola Ms. Martin 02 Po prostu milość
    Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 02 Tylko mi nie wierz
    Byrne Evie Faustin Brothers 02 Bound by Blood
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl