[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mary zawahała się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Chyba nie rozumiesz, co się stało przed chwilą - powiedział, unikając jej wzroku. - Strasznie się
podnieciłem.
- Dlatego, że mnie dotykałeś? - Mary poczuła dumę i większą wiarę w siebie. Jej bynajmniej
niedoskonałe ciało wzbudziło męskie pożądanie! Miała wrażenie, że osiągnęła zawrotne wyżyny. - Nie
przypuszczałam, że nogę kogoś podniecić - szepnęła.
- Więc chcesz czy nie chcesz, żebym poszedł z tobą do łóżka? - spytał ponownie Travis, z większą
niecierpliwością.
Mary zawahała się.
- O co ci właściwie chodzi, Travis?
Podszedł do niej i uniósł rękę, jakby chciał dotknąć twarzy żony; zmielił jednak widocznie zamiar, gdyż
ręka opadła.
- Jeżeli teraz pójdę z tobą do łóżka - wyjaśnił - może skończyć się na tym, że będziemy się ze sobą
kochali.
Mary nie wiedziała, co mu odpowiedzieć.
- Wiem, że to zbyt wcześnie, ale chciałbym, żeby się sprawy posunęły naprzód. Lubię cię dotykać i
dzięki temu oswajamy się ze sobą. To właśnie oznacza dla mnie pójście z tobą do łóżka Więc mam ci
towarzyszyć czy nie? Decyduj sama. - Mówił szorstko i obojętnie, jakby jej decyzja wcale go nie
dotyczyła.
- Podobało mi się... kiedy mnie dotykałeś. Chodzmy do łóżka, Travis. Wszystko się jakoś ułoży.
Jakby za milczącą zgodą nie zapalili światła. Woleli rozebrać się po ciemku. Travis pierwszy znalazł się
pod kołdrą, a gdy Mary wśliznęła się po łóżka, przysunął się do niej, objął ją ramieniem i przygarnął do
siebie.
Poczuła się pewniej, gdy stwierdziła, że mąż jest równie zdenerwowany jak ona.
- Mam ochotę znowu cię pocałować - powiedział gardłowym szeptem - ale jeśli zrobię coś, co cię
przestraszy, powiedz od razu, jasne?
Mary skinęła głową.
Travis zanurzył palce w jej włosach i przyciągnął ją tak, że ich wargi się spotkały. Mary rozchyliła usta,
gotowa na przyjęcie jego języka i na cudowne uczucie, którego już doświadczyła. Poczuła żar we krwi i
westchnęła, spragniona czegoś więcej, o co nie potrafiła się upomnieć.
Travis gładził jej piersi, pieszcząc oba drżące sutki, aż pulsowały bólem; Mary była spragniona i pełna
pożądania. Potem dłoń Travisa zsunęła się niżej, pod gumę majteczek na jej płaskim brzuchu. Przez
chwilę gładził go łagodnie, okrężnymi ruchami. W końcu dłoń powędrowała jeszcze niżej, skłaniając
Mary do rozchylenia ud, by mogła zagłębić się między nimi.
Nie wiedząc, co może się teraz stać, Mary zesztywniała. Travis nie zważał na jej wahanie i zapoznawał
się w dalszym ciągu z jej ciałem, aż stało się to dla niej zdecydowanie krępujące.
- Przestań! - poprosiła.
- W porządku - szepnął Travis i odsunął się od niej. Położył się na wznak, ciężko oddychając. - Zabolało
cię? - spytał po chwili.
Mary zastanowiła się nad odpowiedzią. - Nie, ale to było jakieś dziwne... jakieś... do niczego nie
podobne. Niezbyt mądrze ci to tłumaczę, prawda?
- Chyba wiem, o co chodzi. Naczytałaś się romansów i to ci się poplątało z seksem.
- Naprawdę?
- Myślisz, że seks to coś jak róże w blasku księżyca, ale się mylisz. To coś bardzo gwałtownego.
Człowiek aż się poci. I o ile wiem, za pierwszym razem dla kobiety to niełatwa sprawa. Jeśli się
spodziewasz, że wszystko będzie urocze i eleganckie, nigdy nic z tego nie wyjdzie.
Policzki ją piekły; były ogniście czerwone.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie.
- Ale odsunąłeś się tak daleko. Lubię, kiedy mnie obejmujesz.
- I na tym polega problem. Ja też to lubię, aż za bardzo! Mam na ciebie straszną chętkę, Mary, ale nie
chcę zrobić niczego, co by cię przestraszyło.
- Masz na mnie chętkę? - powtórzyła cichutko i sennie. - Och, Travis, to najwspanialsze ze wszystkiego,
co mi powiedziałeś!
- Czyżbyśmy zaspali? - Niezbyt przytomna Mary siadła na łóżku i przecierała senne oczy. Była ciepła i
różowiutka. Travis odruchowo przytulił ją i pocałował. Jej żywiołowa reakcja sprawiła, że krew się w nim
rozszalała. Palce Mary zagłębiły się w jego włosach; trzymała go tuż przy sobie i westchnęła ciężko, gdy
mąż z wysiłkiem oderwał się od niej.
- Muszę już iść.
- Wiem - szepnęła. - Dzieci spóznią się do szkoły!
Mimo to Travis nie potrafił się z nią rozstać.
- Sprawiłaś mi wielką radość tym, że mogłem cię przytulić i całować dziś w nocy.
Mary spuściła oczy i zarumieniła się.
- Mnie też sprawiło to radość.
Travis ucałował ją raz jeszcze. Mary objęła go za szyję i rozchyliła wargi.
Rozległo się stukanie do drzwi. Scotty przerwał ich pieszczoty, wchodząc do pokoju. Travis czuł się
głupio, przyłapany na tym, że nieubrany całuje Mary.
- Ale ci się udało, wujku! - powiedział chłopak z szerokim uśmiechem. - Naprawdę fantastycznie!
- Ubieraj się, i to szybko! - zakomenderowała Mary. - Zapomnieliśmy nastawić budzik!
- Jasne! - Scotty zamknął drzwi i oddalił się galopem.
- Muszę już iść - stwierdził Travis z wyrazną niechęcią. Miał ogromną ochotę wyprawić dzieciaki jak
najprędzej do szkoły i spędzić cały dzień z żoną. Niestety, nie było o tym mowy.
- Niech ci się dziś wszystko udaje! - powiedziała Mary, gdy wreszcie oderwał się od niej.
- Tobie też!
Travis sięgnął po skarpetki i buty. Wiedział, że będzie to koszmarny dzień, zwłaszcza że już w tej chwili
nie mógł się doczekać nocy.
Przez cały ranek panował rozgardiasz. Chłopcy wyszli z domu w ostatniej chwili i omal nie spóznili się
na szkolny autobus. Pozostał po nich w kuchni straszliwy bałagan. Scotty rozsypał całe pudło płatków;
większość spadła na podłogę. Starając się pomóc Mary, Beth Ann rozgoniła je na wszystkie strony.
Gdziekolwiek Mary stąpnęła, chrupało jej pod nogami. W ciągu kilku minut czyściutkie linoleum pokryły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]