[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szlafrok na ramiona i wyszła na korytarz. Cały pociąg wydawał się uśpiony. Katarzyna otwarła
okno i siedziała przy nim parę minut, wdychając chłodne nocne powietrze i na próżno próbując
uspokoić rozdygotane nerwy. Ostatecznie postanowiła przejść do końca wagonu i zapytać
konduktora o godzinę, by nastawić zegarek. Przekonała się jednak, że jego krzesełko jest puste. Po
chwili wahania przeszła do następnego wagonu. Spojrzała w długi, słabo oświetlony korytarz i ku
swemu zdumieniu zobaczyła jakiegoś mężczyznę stojącego z dłonią na klamce przedziału, który
zajmowała dama w futrze z norek. Zciślej, wydawało się jej, że to ten przedział. Prawdopodobnie
się myliła. Stał przez chwilę tyłem do niej; sprawiał wrażenie, jakby był niepewny albo się wahał.
Potem odwrócił się wolno. Z uczuciem dziwnej nieuchronności Katarzyna rozpoznała w nim
mężczyznę, którego spotkała już dwukrotnie: raz na korytarzu Savoyu i drugi, w biurze Cooka.
Otworzył drzwi Przedziału i zniknął w środku, zamykając je za sobą.
38
Naglą myśl przemknęła Katarzynie przez głowę. Czy możliwe, by o nim mówiła tamta kobieta
że to on jest mężczyzną, z którym się miała spotkać?
Katarzyna wytłumaczyła sobie, że najwyrazniej puszcza wodze fantazji. Najpewniej po prostu
pomyliła przedziały.
Wróciła do swojego wagonu. Po chwili pociąg zwolnił. Rozległ się długi żałosny pisk hamulców
i parę minut pózniej wjechali do Lyonu.
39
XI
MORDERSTWO
Następnego ranka Katarzynę obudził jasny blask słońca. Wcześnie poszła na śniadanie, ale nie
spotkała żadnej z poznanych poprzedniego dnia osób. Kiedy wróciła do przedziału, właśnie został
przywrócony do dziennego wyglądu przez konduktora, smagłego mężczyznę o obwisłych wąsach i
melancholijnym wyrazie twarzy.
Ma pani szczęście powiedział że zobaczyła pani słońce. Pasażerowie są zawsze bardzo
rozczarowani, jeśli niebo jest zachmurzone w dniu ich przyjazdu.
Z całą pewnością też by mnie to rozczarowało powiedziała Katarzyna.
Konduktor zbierał się do wyjścia.
Mamy niewielkie spóznienie, madame powiedział. Dam pani znać, kiedy zbliżymy się
do Nicei.
Katarzyna skinęła głową. Usiadła przy oknie oczarowana widokiem rozciągającym się przed nią
w słonecznym blasku. Palmy, głęboki błękit morza, jasnożółte mimozy wszystko to stanowiło
ogromną atrakcję dla kogoś, kto przez czternaście lat widywał jedynie ponure zimy Anglii.
W Cannes wyszła się przejść po peronie. Ciekawiła ją kobieta w futrze z norek; Katarzyna
spojrzała na okna jej przedziału. Zasłony były nadal zaciągnięte jedyne w całym pociągu. Nieco
ją to zdziwiło; już w pociągu, idąc korytarzem zauważyła, że oba pomieszczenia są w dalszym
ciągu zamknięte. Kobieta w futrze z całą pewnością nie była rannym ptaszkiem.
Przyszedł konduktor z wiadomością, że zbliżają się Nicei. Katarzyna wręczyła mu napiwek;
podziękował, nadal zwlekał z odejściem. Zachowywał się jakoś dziwnie. Katarzyna, która
pomyślała w pierwszej chwili, że być może że napiwek był zbyt mały, doszła do wniosku, iż musi
chodzić o coś znacznie poważniejszego. Twarz mężczyzny pokrywała chorobliwa bladość, cały się
trząsł i wyglądał, by odchodził od zmysłów z przerażenia. Przyglądał się jej dziwnie.
Przepraszam, ale czy w Nicei ktoś będzie pani oczekiwał? spytał znienacka.
Prawdopodobnie odparła Katarzyna. Czemu pan pyta?
Ale konduktor pokręcił tylko głową, wymamrotał coś, czego nie zrozumiała, i wyszedł. Dopiero
kiedy pociąg zatrzymał się na stacji, pojawił się znowu, żeby jej podać bagaże przez okno.
Katarzyna stała przez chwilę na peronie czując się trochę zagubiona, póki nie podszedł do niej
przystojny młody człowiek.
Panna Grey, prawda? zapytał.
Katarzyna potwierdziła; mężczyzna rozpromienił się anielsko i wymamrotał:
Jestem Chubby, wie pani, mąż lady Tamplin. Pewnie o mnie wspominała, chyba żeby jej
wyleciało z głowy. Ma pani billet de bagages? Ja swój zgubiłem, kiedy tu przyjechałem w tym
roku; nie uwierzy pani, jakiego narobili rabanu. Francuska biurokracja!
Wyjęła kwit i właśnie zbierała się do odejścia, kiedy jakiś głos, bardzo uprzejmy i podstępny,
wyszeptał jej do ucha:
Jedną chwileczkę, madame, jeśli pani pozwoli.
Katarzyna odwróciła się gwałtownie i stanęła twarzą w twarz z komiczną osobistością, która
niedostatki postury nadrabiała wielką ilością złotego galonu i imponującym mundurem.
Należy dopełnić pewnych formalności wyjaśnił urzędnik. Madame będzie łaskawa udać
się ze mną. Przepisy policji& rozłożył ręce. Absurd, bez wątpienia, ale cóż można na to
poradzić&
Pan Evans przysłuchiwał się temu, rozumiejąc piąte przez dziesiąte, jako że jego znajomość
francuskiego pozostawiała wiele do życzenia.
Francuzi mruknął. Należał do tych gorliwych brytyjskich patriotów, którzy, uznawszy za
własną część obcego kraju, odnoszą się z żywą niechęcią do jego rdzennych mieszkańców.
Zawsze gotowi zrobić jakiś szwindel. Chociaż muszę przyznać, nigdy nie widziałem, żeby
zaczepiali ludzi na stacji. To coś zupełnie nowego. Chyba musi pani iść.
40
Katarzyna ruszyła za swoim przewodnikiem. Stwierdziła z lekkim zdumieniem, że zmierzają w
stronę bocznicy, na którą odstawiono jeden z wagonów Błękitnego Ekspresu. Urzędnik poprosił, by
wsiadła, po czym poprowadził ją korytarzem i otworzył drzwi przedziału. W środku znajdowali się:
pełen godności przedstawiciel prawa i trudna do zapamiętania postać; jak się okazało, urzędnik
kolejowy. Policjant uprzejmie podniósł się z miejsca, lekko skłonił Katarzynie i powiedział:
Wybaczy mi pani, musimy przeprowadzić pewne formalności. Madame włada francuskim, jak
tuszę?
Sądzę, że w dostatecznym stopniu odparła Katarzyna w tym języku.
Doskonale. Proszę, niech pani siada. Jestem Caux, komisarz policji. Wypiął dumnie pierś;
Katarzyna starała się sprawiać wrażenie dostatecznie przejętej tym faktem.
Chce pan obejrzeć mój paszport? spytała. Proszę. Komisarz spojrzał na nią przenikliwie
i odchrząknął.
Dziękuję, madame powiedział biorąc dokumenty! Chrząknął znowu. Przede wszystkim
pragnąłbym otrzymać pewne informacje.
Informacje?
Komisarz wolno pokiwał głową.
O damie, która towarzyszyła pani w podróży. Wczoraj jadła z nią pani obiad.
Obawiam się, że niewiele mogę panu o niej powiedzieć! Rozmawiałyśmy przy posiłku, ale
poza tym jest mi zupełnie obca. Nigdy wcześniej jej nie spotkałam.
A jednak wróciła z nią pani potem do jej przedziału i rozmawiała przez pewien czas? ostro
spytał komisarz.
Tak przyznała Katarzyna. To prawda.
Wydawało się, iż komisarz oczekuje, że Katarzyna powie coś więcej. Spojrzał na nią
zachęcająco.
I, madame?
Tak, monsieur?
Czy mogłaby mi pani podać więcej szczegółów dotyczących owej konwersacji?
Mogłabym odparła Katarzyna ale w obecnej chwili nie widzę powodu, żeby to zrobić.
Poczuła się bardzo po brytyjsku urażona. Obcokrajowiec wydał się jej niezwykle impertynencki.
Nie ma powodu? wykrzyknął komisarz. Ależ zapewniam panią, że jest!
Więc może byłby pan łaskaw mi go podać.
Komisarz umilkł na dłuższą chwilę, w zamyśleniu pocierając podbródek.
Madame powiedział na koniec. Powód jest bardzo prosty. Dama, o której mowa, została
znaleziona martwa w swoim przedziale dzisiejszego ranka.
Martwa! wyjąkała Katarzyna. Co to było& atak serca?
Nie odpowiedział komisarz z namysłem. Nie. Została zamordowana.
Zamordowana! wykrzyknęła Katarzyna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]